Właścicielką lokalu jest Natalia Abramczyk, która wcześniej, tuż obok, otworzyła food tram „Bagieta Kreweta”. Oba biznesy współprowadzi z Marią Karaszewską. Pomysł na lokal gastronomiczny w zabytkowym tramwaju powstał z przypadku – miał być dodatkiem do baru, ale z uwagi na przedłużający się remont dawnego „Rondelka”, wystartował wcześniej.
– Dopełniamy ostatnie formalności, mamy już wybraną dokładną datę otwarcia, ale bezpieczniej powiedzieć, że otworzymy bar pod koniec czerwca. Mamy zaufaną ekipę w „Bagiecie”, więc ten biznes poradzi sobie bez nas. Całe siły przerzucamy na „Oops” – mówi „Expressowi Bydgoskiemu” Natalia Abramczyk.
Skąd pomysł na klub? – Mam 27 lat, a o własnym barze marzyłam od 15. roku życia. Miałam otworzyć go zaraz po studiach (na psychologii biznesu), ale skończyłam je w 2020 roku, w szczycie pandemii. Plany trzeba było przełożyć. W międzyczasie prowadziłam restaurację pod Toruniem i sklep rybny na Broniewskiego w Bydgoszczy – opowiada.
– Wiedziałam, że jak się zasiedzę, nigdy nie otworzę baru. Sprzedałam restaurację i zaczęło się szukanie lokalu w centrum Bydgoszczy, nawet oglądałam już sąsiedni. Akurat w tym czasie właściciele „Rondelka” planowali zakończyć działalność, więc dogadaliśmy się w sprawie zakupu lokalu. Nie sądziłam wtedy, że przekształcenia miejsca w bar zajmie 1,5 roku – dodaje Natalia Abramczyk.
– Najpierw wzięliśmy się za projekt – przygotowało go biuro Cudo z Wrocławia, a także Maria. Budowa trwała ponad rok, robiliśmy tu wszystko właściwie od zera – burzyliśmy ściany, wymienialiśmy wszelkie instalacje itp. Było naprawdę wiele dodatkowych trudności, których się nie spodziewaliśmy, jak zalanie, zbyt wąska klatka schodowa czy fakt, że piwnica początkowa była za niska – opowiada.
Na górze otwarto bar, gdzie każdy będzie mógł usiąść i porozmawiać z przyjaciółmi. Dół to strefa imprezowa z muzyką, miejsce do potańczenia, ale również organizacji innego rodzaju imprez. W planie są miesiące tematyczne. Będą dotyczyły zarówno wydarzeń, jakie będzie działy się w „Oops”, ale również menu – na każdy przygotowane zostanie specjalna karta drinków. Wszystkie powstają w oparciu o własne receptury.

Okiem Kielara odc. 15
Gdy rozmawiamy, do lokalu zagląda pani, która pyta czy można kupić noże. Jest zdziwiona, gdy słyszy, że „Rondelek” już nie istnieje. Podobnych pytań jest więcej. Czasem poszukiwany jest fotograf, bo tuż obok do niedawna funkcjonowało studio fotograficzne. Jeśli wszystko wypali, w przyszłości może być częścią „Oops”. Lokal jest już zakupiony, pytanie czy będzie taka potrzeba.
Bezpieczeństwo to podstawa zabawy
W środku widać dbałość o każdy detal. Bar stworzono z myślą, aby był nie tylko jak najbardziej estetyczny, ale przede wszystkim funkcjonalny. Panie z pasją opowiadają o różnych udogodnieniach, które wprowadziły, aby usprawnić pracę barmanów. Jak same mówią w środku „ma być jak w Disneylandzie, ale z szybkością obsługi jak w McDonalds”. Duże znaczenie miała również gastrofizyka – na jakość odbioru jedzenia i miejsca mają wpływać wszystkie zmysły. Inny zapach będzie można poczuć na górze, a inny na dole.
– Bardzo dużą uwagę będziemy przykładali do bezpieczeństwa. Każdy pracownik przejdzie odpowiednie szkolenia, aby wiedzieć, co obserwować. W lokalu nie ma żadnych martwych punktów. Będzie specjalny shot zamawiany w sytuacji zagrożenia, np. gdy ktoś dosypie coś do drinka – tłumaczy Maria Karaszewska.
Podróż w czasie
– Lokal tematycznie będzie nawiązywał do lat 2000-2015. Z tego okresu będzie pochodzić muzyka, ale elementów nawiązujących do tego okresu czy najbardziej znanych postaci, jak np. Britney Spears, jest dużo więcej. Okna z każdej strony będą stylizowane na wygląd czasopism z przełomu wieków. Patrząc z zewnątrz, goście lokalu będą wyglądali jak bohaterowie okładek naszych ulubionych magazynów – dodaje.
– Chcemy, aby w naszym lokalu każdy czuł się dobrze. Nie zapraszamy jedynie osób, które będą robiły za dużo zamieszania i będą przeszkadzały innym w dobrej zabawie. Niedziela to tzw. „hangover day”. Będziemy wcześniej otwierać i zamykać lokal, będzie można pograć w planszówki. W tygodniu planujemy wiele aktywności związanych ze sztuką, np. warsztaty plastyczne, malowania przy winie itp. – wymienia.
– Mamy bardzo dużo pomysłów i planów, wybiegających dużo dalej niż Bydgoszcz, ale najpierw zróbmy pierwszy krok. Chcemy przyciągnąć nie tylko bydgoszczan, ale także ludzi z innych miast. Jeszcze nie otworzyliśmy lokalu, a już namówiliśmy do współpracy duże marki, co tylko napędza nas do działania i pozwala uwierzyć, że „Oops” musi się udać – mówią Natalia Abramczyk i Maria Karaszewska.