Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przekręty stare jak świat

Redakcja
Wielkie pieniądze, samochody i domy - to nam obiecują. Wystarczy wysłać SMS-a lub coś kupić. Nazywają to konkursami, ale jest to zwykły dobrze skalkulowany biznes.

Wielkie pieniądze, samochody i domy - to nam obiecują. Wystarczy wysłać SMS-a lub coś kupić. Nazywają to konkursami, ale jest to zwykły dobrze skalkulowany biznes.

<!** Image 3 align=none alt="Image 204804" >

To, na co dała się nabrać 82-letnia Wanda G. i tysiące innych Polaków, psychologowie biznesu nazywają ustawieniem fabrycznym, a Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów po prostu wprowadzeniem w błąd. Ponad pół roku temu spółka wydawnicza Reader’s Digest wysłała pani Wandzie (nie wiadomo, skąd mieli adres kobiety) książkę, której nie zamawiała, informując jednocześnie, że klientka ma 100 procent szans na wygranie 550 tysięcy złotych. Starsza pani sprezentowanej książki nie odesłała i zaczęła otrzymywać od wydawnictwa bogatą korespondencję.

<!** reklama>

Powiedz tak, a dostaniesz

Namawiano ją do udziału w Wielkiej Loterii, do skorzystania z nagrody specjalnej, do przyjęcia „złotego przywileju”. Informowano o ekskluzywnym zaproszeniu na ceremonię wręczenia nagrody, przysyłano potwierdzenia wygranej. Ludzie z Reader’s Digest pytali panią Wandę, czy ma przed domem dość miejsca na dwa samochody. „Powiedz tak, a być może dostarczę ci...” - obiecywali. Prosili, by nie zaprzepaściła takiej szansy. Listy były kolorowe, pełne euforycznych komunikatów o wygranej i zdobione zdjęciami 200-złotowych banknotów. Kobiecie przysłano nawet „kalendarz”, z zaznaczonymi kilkoma datami, by nie zapomniała, kiedy jest odbiór nagrody.

Za każdym razem wystarczyło spełnić jeden mały warunek: odesłać kopertę ze zgłoszeniem. Przy okazji - jako przywilej - klientka miała otrzymać książkę z bogatej oferty RD. Dopiero po kilku miesiącach okazało się, że zgłoszenie się do Wielkiej Loterii jest równoznaczne ze złożeniem płatnego zamówienia na którąś z książek Reader’s Digest.

W rezultacie zamiast 550 tysięcy kobieta otrzymała rachunek na 89 złotych, a potem kilka wezwań i upomnień do zapłaty. W podobnej sytuacji znalazła się duża grupa klientów.

W styczniu 2012 roku, po półrocznym postępowaniu, UOKiK uznał praktyki wydawnictwa za agresywne oraz wprowadzające w błąd i nałożył nań karę 4,3 mln złotych. Stwierdzono, m.in, że RD żądało zapłaty za niezamówione produkty, nie informowało wprost o zamiarze zawarcia umowy oraz sugerowało wygraną.

- Żaden przedsiębiorca nie może żądać zapłaty za produkt, którego konsument nie zamawiał. Takie działanie jest niedozwolone - mówi Małgorzata Cieloch, rzeczniczka UOKiK.

- Ta metoda nazywana jest ustawieniem fabrycznym - mówi Andrzej Batko, psycholog kliniczny, trener NLP. - To wyrafinowana technika sprzedażowa. Klient może odesłać produkt, ale tego nie robi, bo mu się nie chce. Podobnie można postąpić w Internecie. Zostawia się zaznaczone pewne opcje. Jeśli internauta chce z nich zrezygnować, powinien je odkliknąć. Większość ludzi z lenistwa nie odklikuje.

Proboszcz z „Plebanii” kłamał

W 2010 roku pisaliśmy na naszych łamach o „Konkursie telewizyjnym” spółki One-2-One, firmowanym twarzą aktora Waldemara Matuszaka, grającego proboszcza w telenoweli „Plebania”. Serialowy proboszcz machał w reklamie plikiem banknotów, sugerując, że nagroda główna wynosi 50 tysięcy złotych. Ponadto informowano, że do wygrania są telewizory, laptopy, kina domowe i telefony. Po naszej publikacji artykułu „Proboszcz powiedział, że wygrałem” konkursowi przyjrzał się UOKiK i okazało się, że 50 tys. to nie nagroda główna, lecz pula wszystkich nagród w konkursie, których jednostkowa wartość wynosi 10 złotych! Inspektorzy urzędu ustalili też, że można było wygrać tylko jeden telewizor, jedno kino domowe, jeden telefon, jeden laptop. Na organizatora nałożono karę 86 tys. zł.

- Tak naprawdę to nie są konkursy tylko dobrze obliczony biznes, opierający sie na tym, że określona liczba klientów musi zostać nakłoniona do wysłania SMS-a - wyjaśnia Andrzej Batko.

Jak się nakłania? Trzeba sformułować komunikat, który będzie sprawiał wrażenie, że odbiorca SMS-a już uzyskał lub zdobędzie nagrodę po wysłaniu wiadomości tekstowej. To praktyka powszechna. Firma Telecom Media, organizator „Wielkiego Quizu z Nagrodami”, sugerowała abonentowi, że protokół przekazania 60 tys. zł oraz kina domowego jest już gotowy, trzeba tylko wpisać nazwisko odbiorcy nagród.

Inna metoda manipulacji polega na liczeniu na to, że klient nie przeczyta regulaminu lub przeoczy ważną informację. Tak według OUKiK działała spółka Pronatan, właściciel strony data-smierci.pl. Sugerowano, że koszt usługi wynosi 1,22 zł z VAT. Tymczasem na dole strony widniała informacja, że cena ta dotyczy wyłącznie płatności kartą. W rzeczywistości konsument, który chciał poznać datę swego zgonu, musiał wysłać dwa SMS-y po 30,50 zł brutto każdy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera