Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedłużono specjalizację, by młode lekarskie wilczki nie dorwały się starym wygom do koryta?

Grażyna Ostropolska
Ograniczenie czasu pracy lekarzy mogłoby wydłużyć kolejki w przychodniach
Ograniczenie czasu pracy lekarzy mogłoby wydłużyć kolejki w przychodniach Adam Zakrzewski
Tylko 17 proc. polskich lekarzy pracuje w jednym miejscu: na etacie bądź kontrakcie, a 10 proc. przyznaje się do pracy... kilkanaście godzin na dobę.

Ostatnie kontrole Państwowej Inspekcji Pracy w ponad dwustu medycznych placówkach wykazały, że nie brakuje medyków, którzy pracują kilkadziesiąt godzin non stop. Niektórzy świadczą pracę w tym samym miejscu, na podstawie kilku różnych umów. Inni biegają od szpitala do poradni, a stamtąd do gabinetu lub na dyżur w innej lecznicy. Za 24 godzinny dyżur w bydgoskim szpitalu można dostać 650 zł. - Jak wezmę osiem dyżurów w miesiącu to moje zarobki się podwoją - zwierza się bydgoski chirurg. Twierdzi, że 15 lat temu pobił rekord, pełniąc 22 całodobowe dyżury pod rząd, ale teraz rozsądniej gospodaruje zdrowiem.
[break]
- Jeśli jest spokojnie, lekarz może spać, bo nikt nie zdefiniował, jak należy taki dyżur sprawować. Muszę być w stanie gotowości do udzielenia pomocy lub wykonania zabiegu - tak interpretuje obowiązki lekarza dyżurnego.

Głośny ostatnio, przypadek ordynatora włocławskiego szpitala, w którym zmarły nienarodzone bliźnięta dowodzi, że wyczerpujący bieg lekarza od prywatnej do publicznej lecznicy, obfitujący w spóźnienia, na pewno pacjentom nie służy.

- Są takie miejscowości, jak Włocławek, gdzie specjalistów jest jak na lekarstwo i trzeba iść na duże ustępstwa, by ich utrzymać - tłumaczą lekarze, którzy pracowali w tym szpitalu. Kontrolerzy bydgoskiego NFZ nie poszli na ustępstwa, gdy w 40 specjalistycznych poradniach odnotowali brak lekarza.
- To było ich w godzinach pracy, więc zdecydowaliśmy o zerwaniu kontraktów z poradniami, które ich zatrudniły, bo nie może być tak, że dajemy pieniądze na świadczenie...

...usług, których nie ma

- tłumaczy Jan Raszeja, rzecznik Kujawsko- Pomorskiego NFZ.
Zwykle lekarz pracuje w poradni trzy razy w tygodniu po 4 godziny i może z tego wyciągnąć od 2 do 3 tys. zł. Nie zawsze daje się to pogodzić z pracą w szpitalu. U Jurasza trzy lata temu zaczęto wpisywać do umów z lekarzami „zapis o zakazie pracy u konkurencji”. - Nie było z tego korzyści, za to posłużyło do zwolnienia wybitnych, ale kosztownych specjalistów, m.in naczyniowca: profesora Stanisława Molskiego - wytykają pracownicy szpitala. Przypominają, że dyrektor Kozera wprowadzał zakaz konkurencji i jednocześnie kazał pracować lekarzom tylko 80 godzin miesięcznie. - To z czego oni mieli żyć? - pytają.
Czy nadal stosujecie ten zakaz? - pytamy rzeczniczkę szpitala.

- Umowy cywilno - prawne na udzielanie świadczeń zdrowotnych zawierają zapis o zakazie ich wykonywania w innych podmiotach leczniczych - informuje Marta Laska i dodaje, że mogą być od tej reguły odstępstwa, w postaci zgody kierownika kliniki i dyrektora szpitala.

Związki zawodowe lekarzy nie są przeciwne takim „lojalkom” , ale w zamian żądają podwyżek. - Jeśli lekarze mają pracować w jednym miejscu to muszą godziwie zarabiać: co najmniej trzy średnie krajowe, czyli 11 tys. zł - taki warunek postawił szef ZZL Krzysztof Bukiel.

Świeże zarządzenie dyrekcji Jurasza, by lekarze świadczący usługi medyczne w ramach umów cywilno - prawnych obowiązkowo „schodzili po dyżurze” i nie udzielali w tym dniu żadnych świadczeń też się już mści, bo... - Specjalista schodzi po dyżurze i...

...nie ma kto operować

- słyszymy w szpitalu. Ostatnio pojawiły się apele, kierowane do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, by ten, w myśl dyrektyw unijnych, ustanowił (administracyjną decyzją) 48 godzinny tydzień pracy dla lekarzy. - To piękne, ale niemożliwe, bo lekarzy jest w Polsce za mało, zaś przymusowe skrócenie czasu ich pracy ugodzi w pacjentów, którym wydłużą się kolejki - zauważa Stanisław Prywiński, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Bydgoszczy i przypomina, że lekarz może działać na wolnym rynku i nie zmienią tego żadne zakazy.

Kolejki do lekarzy zawdzięczamy nie tylko złej dystrybucji pieniędzy. - Błędem było wydłużenie do 6 lat specjalizacji lekarzy, bo to skazuje ich - w okresie stażu i rezydentury - na niskie zarobki i zmusza do szukania dodatkowych miejsc zatrudnienia - podpowiadają młodzi medycy. Nasz rozmówca zarabia na szpitalnym stażu 2100 zł (brutto), zaś jego kolega - rezydent dostaje 3 tys. zł i dorabia sobie dyżurami.

- To wymaga kombinacji, bo zatrudnia go, jako podwykonawcę tego świadczenia, firma zewnętrzna, która ma umowę ze szpitalem - tłumaczy.
Dlaczego wydłużono okres specjalizacji? - Nietrudno się domyślić! Po prostu, lekarska starszyzna obawia się konkurencji. Profesorowie boją się, że zajmiemy ich miejsca i znikną profity. Choćby takie, jak długie kolejki do prywatnych gabinetów ordynatorów i kierowników klinik, za którymi idzie ogromna kasa - podpowiadają znawcy tematu.

Ogromne dysproporcje w zarobkach lekarzy psują atmosferę w szpitalach i powodują, że młody lekarz staje się dla starego... wilkiem.

Są oczywiście i tacy, którym nikt dużych zarobków nie wytyka, bo... - Mamy w Bydgoszczy ludzi, który ciężką pracą i talentem zasłużyli sobie na autorytet, międzynarodową sławę i uznanie - słyszymy od młodych lekarzy, którzy wskazują na znakomitego neurochirurga, uważanego w lokalnym środowisku za Krezusa, choć jego zarobki nie umywają się do tych, jakie można spotkać w stolicy. Są tam lekarze, których miesięczne zarobki sięgają... 150 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!