https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przed więzieniem chronią go krowy

Grażyna Ostropolska
Na Stanisława Szwarackiego ze wsi Zdroje pod Cekcynem rzuciły się media. - Byli już u mnie z „Polsatu” i TVN 24, za chwilę przyjadą z „Przyjaciółki”. Innych już nawet nie pamiętam - uśmiecha się pod wąsem. Spodobało mu się bycie gwiazdą. Liczy też na korzyści. - Może się uda i nie pójdę do więzienia - mówi otwarcie.

Na Stanisława Szwarackiego ze wsi Zdroje pod Cekcynem rzuciły się media. - Byli już u mnie z „Polsatu” i TVN 24, za chwilę przyjadą z „Przyjaciółki”. Innych już nawet nie pamiętam - uśmiecha się pod wąsem. Spodobało mu się bycie gwiazdą. Liczy też na korzyści. - Może się uda i nie pójdę do więzienia - mówi otwarcie.

<!** Image 2 align=right alt="Image 113591" sub="Trzynaście byków i dwie krowy - ten inwentarz ratuje Stanisława Szwarackiego przed więzieniem. Gospodarz ma tego świadomość. Nie zamierza rezygnować z hodowli ani powierzyć opieki nad gospodarstwem najbliższej rodzinie. / Fot. Tomasz Szatkowski">Dziennikarzy zafrapował los 49-letniego rolnika samotnie wychowującego 9-letnią córkę. Po 13 latach sąd odwiesił mu wyrok. Dał Szwarackiemu 2 miesiące na sprzedaż lub wydzierżawienie gospodarstwa. Potem dziecko miało trafić do rodziny zastępczej, on do więzienia. Na rok. - Własnym oczom nie wierzyłem, jak zobaczyłem to pismo. O tym starym wyroku dawno zapomniałem. Byłem pewny, że Kwaśniewski mnie ułaskawił - tłumaczy, powołując się na prośbę o akt łaski, wysłaną przed 11 laty do prezydenta RP.

Teraz Szwaracki wzywa na pomoc media. Pisze list do ministra sprawiedliwości: „ Bardzo proszę pana ministra o ułaskawienie, kasację wyroku lub zamianę na grzywnę. Już nie dla mnie, ale dla mojej córeczki. Przecież jej nie było wtedy na świecie. Dlaczego ma cierpieć przez mój

błąd sprzed 13 lat.

<!** reklama>Swój błąd Szwaracki wyraźnie bagatelizuje. - To była zwykła sprzeczka - mówi. - Tak było: ja podsypiam se po zabawie, a matka zaczyna mi truć. Żeby wstać, bo obiad zimny i takie inne... To ja wstaję. „Z tobą to nie ma co”, mówię do matki i energicznie trzaskam drzwiami. A ona na drugi dzień jedzie na obdukcję i mnie oskarża. Mówi, że jej sutki drzwiami przytrzasnąłem. Może i ona tym drzwiami oberwała, ale mówienie, że ją tłukłem to wierutne kłamstwo. Chcieli mi gospodarkę odebrać. To prawdziwy powód...

Sąd wymierzył mu wtedy rok pozbawienia wolności i zawiesił wyrok na 2 lata. Okresu próby Szwaracki nie przetrwał. - Nie minął rok i zabawa we wsi była - wspomina. - Kurtka mi zginęła. Tacy goście spod Śliwic ukradli. Wsiedli my w samochód i ich dogonili, jak wjeżdżali na podwórko. Odebrałem kurtkę, a gość się na mnie rzucił, to go chlapłem. Zrobił se obdukcję i dostałem 1,5 roku więzienia, na trzy „w zawieszce”. Poprzedni wyrok chcieli mi natychmiast odwiesić, ale napisałem o odroczenie, a potem o łaskę do prezydenta. I był spokój.

W Sądzie Rejonowym w Tucholi czyny Szwarackiego są inaczej oceniane. Rolnik ma na koncie 2 wyroki (w zawieszeniu) za znęcanie się nad rodzicami. Ten drugi za pobicie ojca. Miał go zbić i skopać, powodując liczne urazy ciała.

<!** Image 3 align=left alt="Image 113591" sub="9-letnia Agnieszka nie wierzy, że ktoś mógłby rozłączyć ją z tatą. - Mam tylko jego - mówi. O matce nie chce rozmawiać. Nie widziała jej prawie 3 lata. / Fot. Tomasz Szatkowski">Szwaracki tak się tłumaczy: - Ojciec capnął siekierę z krótkim trzonkiem i na moją konkubinę się rzucił. Wiedziałem, że to nie żarty. Już mi kiedyś w łeb przypakował. Rzuciłem się na niego, obaliłem. Siekiera ojcu wypadła, ale w obierkach od ziemniaków miał nóż. Chwycił go i jak mnie ciepnął, to nóż wszedł mi pod kolano na 4 centymetry. Leczyłem ranę 3 miesiące, a ojciec mnie oskarżył o pobicie. On za to, co mi zrobił, dostał 3 miesiące odsiadki w zawieszeniu na 2 lata, a ja 4 miesiące „w zawieszce”. I weź tu ludziom pomóż! Zamiast pochwały za uratowanie konkubinie życia, dostałem wyrok wyższy niż napastnik.

Dziś o swojej byłej konkubinie Szwaracki nie powie jednego dobrego słowa. Mówi o niej: - To był

czort nie baba.

- Palców na rękach i nogach by zabrakło, jakbym miał policzyć, z kim mnie zdradzała.

Nie stroni od kwiecistych opowieści o pijackich ekscesach i przypadkowym seksie. W oborze, w drodze do wsi po kolejną flaszkę. - We wsi dawno o tym gadali, ale ja dowiedziałem się ostatni - mówi.

Jedną zdradę Szwaracki koniecznie chce nam przybliżyć. - Bo ma związek z ostatnim moim wyrokiem. Tym za uszkodzenie ciała - tłumaczy. Wyrok: rok w zawieszeniu na 3 lata zapadł w styczniu ub.r. Zaważył na decyzji o odwieszeniu Szwarackiemu kary sprzed 13 lat. Sąd nakazał doprowadzenie go do aresztu.

- To zaczęło się tak - opowiada. - Jeden mój kolega, mój rocznik, od 20 lat żonaty, we wiosce się pochwalił, że ja twardo spałem, a on zabawił się z moją konkubiną. Przyszedł wtedy na sam wieczór, wypilim flaszkę i zaczął mnie podpuszczać, że kolejna by się przydała. Miałem iść po nią do wioski, dać im czas... Odmówiłem, a on pyta, czy może się u nas w fotelu przespać. „A to se śpij” - mówię. Półtora roku później kumpel mi powiedział, jak to spanie wyglądało. On mu się chwalił, że gdy sobie z moją konkubiną używał, ja im pochrapywałem do rytmu. Wiedział, że mam twardy sen. Byliśmy razem w wojsku.

Szwaracki kumpla zbeształ, konkubinie odpuścił, ale ta nie odpuściła plotkarzowi. Jeśli wierzyć Szwarackiemu, czekała na zemstę 6 lat. W kwietniu 2006 r., gdy „zdrajca” przyszedł do nich z flaszką, wymierzyła mu karę. - Wrzuciła mu do wódki tabletki nasenne, zaczęła go wypytywać o to „chwalenie”, a ja udawałem, że śpię - wspomina Szwaracki. - Widziałem, jak on przysypia, a moja konkubina śmiga po nożyczki. Przynosi je i... ciach,

przycina mu instrument.

Potem ciągnie go przez pokój i wyrzuca na schody. Na podłodze zostaje smuga krwi. On trafia potem do szpitala, a policja zaczyna dochodzenie.

Pokrzywdzony twierdzi, że nic nie pamięta. Podejrzenie pada na Szwarackiego. - Konkubina się przyznała, że zrobiła mu „sepuku”, bo chciał ją zgwałcić. Chciała dowieść, że działała w obronie własnej, a mnie zabroniła zeznawać. Policjanci ze dwa miesiące po wsi chodzili i o nasze sprawy rozpytywali. Weszli w moje sądowe papiery i oskarżyli o współudział w uszkodzeniu ciała kochanka konkubiny oraz jego pobicie. Ona dostała 5 miesięcy „w zawieszce” na 4 lata, a mnie dołożyli groźby karalne, jazdę po pijaku i wymierzyli rok „w zawiasach”.

Z sądowych akt wynika, że już wcześniej Szwaracki groził okaleczonemu mężczyźnie śmiercią. Był z bratem u niego w domu, szukał go w miejscu pracy. Pojawili się świadkowie, którzy te groźby słyszeli. Do tego doszedł zarzut jazdy autem po pijaku.

- Teraz tata może jeździć tylko motocyklem, bo zabrali mu prawo jazdy na auto - tłumaczy 9-letnia Agnieszka. Dziś nie poszła do szkoły. Jest chora. Ma opinię dobrej uczennicy,

bardzo kocha ojca.

8 miesięcy temu sąd rodzinny ograniczył konkubinie Szwarackiego prawa rodzicielskie i opiekę nad córką powierzył ojcu.

O matce Agnieszka nie chce rozmawiać. Nie widziała jej prawie 3 lata. - I wcale za nią nie tęsknię - mówi. Tata kupił jej komputer i dwa kucyki. Dziewczynka jest zadbana. Mają z czego żyć. Jej ojciec prowadzi 18-hektarowe gospodarstwo, hoduje bydło. Okoliczni sąsiedzi widzą w nim zaradnego gospodarza i dobrego ojca. - Ale to odludek, z nikim się nie przyjaźni. No i po wódce głupieje, więc ludzie się go trochę boją - oceniają.

Mężczyzna, który deklaruje się, jako kumpel Szwarackiego, mówi o nim tak: - Fajny chłop, ale z babą mu nie wyszło, bo to zła kobieta była.

Żyła ze Szwarackim 10 lat: - Przyjechała z moim kumplem na działkę, wsiadła na mój traktor i już została - wspomina rolnik. On skończył 8 klas podstawówki, ona podobno studiowała kiedyś prawo, ale nie skończyła. - Cwana była - twierdzi. - Jak groził jej wyrok za uszkodzenie „interesu”, kupiła książkę o depresji. Przeczytała i ... trafiła do psychiatryka. Myślała, że złagodzi sobie wyrok.

Nie zna jej adresu. - W szpitalu poznała kogoś i wyszła za niego za mąż - mówi Szwaracki. Będzie ją teraz skarżył o alimenty.

W Sądzie Rejonowym w Tucholi, gdzie zapadł wyrok i wystawiono

nakaz doprowadzenia

Szwarackiego do aresztu, wiedzą o jego skomplikowanej sytuacji życiowej. Sędzia Joanna Wojciechowska pokazuje nam cienką teczkę akt sprawy (tej o pobicie matki) sprzed 13 lat i kilka tomów „korespondencji” ze Szwarackim. - Skazany niezmiennie powołuje się na fakt posiadania gospodarstwa oraz żywego inwentarza i wnosi o odroczenie kary - mówi. Zdaniem sędzi problemem nie jest dziecko, bo opiekę nad nim (na czas odbywania przez ojca kary) deklarują chrzestni. - Sytuacja jest jednak patowa, bo sąd wysyła nakaz doprowadzenia Szwarackiego do aresztu, a policja odmawia. Tłumaczy, że nie może tego zrobić, jeżeli nie ma osoby, która zaopiekowałaby się jego bydłem. Szwaracki nie ukrywa, że taka sytuacja jest mu na rękę.

Dwie racje

Stanisław Szwaracki ma swoje racje: - Gdybym sprzedał gospodarstwo, nie miałbym już gdzie wrócić po wyroku, a córka straciłaby dom.

Sąd ma swoje racje: - Nie ma prawnej możliwości nakazania St. Szwarackiemu sprzedaży gospodarstwa i inwentarza, bo to jego własność ani też ustanowienia tam kuratora. Szwaracki zapowiada, że gdy dojdzie do uszczerbku w jego majątku, wystąpi o odszkodowanie. Sąd nie mógł też pozytywnie zaopiniować jego wniosku o ułaskawienie, bo w czasie kolejnych odroczeń popełniał on następne czyny, skutkujące prawomocnymi wyrokami skazującymi. Nie ma też prawnej możliwości zamiany wyroku pozbawienia wolności na kary zastępcze, np. grzywnę.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski