Pewna amerykańska matka ośmiolatka wysłała malca w samotną podróż z punktu A do punktu B, a działo się to w Nowym Jorku.
Malec, z mapą w rękach, trafił do domu, później zdobywał kolejne doświadczenia, na wieść o których połowie Ameryki włosy stawały dęba. Po drugiej stronie barykady stoją rodzice nadmiernie zatroskani, z obsesją, a pośrodku, jak zawsze stoją "normalsi".
PRZECZYTAJ:Dla bydgoskich uczniów - szkoła przetrwania bez ziewania
Czasy są jakie są, ale nie ma co przesadzać ani w jedną, ani w drugą stronę. Trzeba zachować zdrowy rozsądek, czyli przede wszystkim rozmawiać o czyhających zagrożeniach i być przykładem.
Wsparciem dla rodziców są akcje profilaktyczne policji, strażników miejskich. Uczą, że nie wolno przechodzić na czerwonym, czym grozi nadużywanie alkoholu, zażywanie narkotyków, albo palenie tytoniu, itp. Najgorzej, gdy po takiej pogadance dzieci wracają do domu, w którym robi się dokładnie odwrotnie. Młody człowiek naśladuje tego, kogo ma najbliżej siebie.