Szefostwo marketu Real na wieść o strajku awaryjnie ściągnęło kasjerów zatrudnionych w agencji pracy tymczasowej.
W wolny dzień zwykle bydgoskie hipermarkety pękają w szwach, wczoraj jednak było w nich pustawo.
Weekend i strajk
- To z jednej strony wynik tego, że wiele osób wyjechało na długi weekend, a z drugiej, naszego strajku - mówi Jan Dopierała, szef komisji zakładowej NSZZ „Solidarność” w Realu. - Cieszy mnie postawa ludzi, który tego dnia zrezygnowali z zakupów. Martwię się o tych, którzy przyszli na zakupy. Jeśli Sejm ustawowo zabroni handlu w niedzielę, cóż oni ze sobą poczną, gdzie będą spędzać wolny czas? – ironizuje przewodniczący.
<!** reklama left>Wczoraj zarówno w Realu, jak i w Tesco i Carrefour kasjerki skrupulatnie odczytywały kody kreskowe, ale nie skanerem – jak to zwykle bywa, ale ręcznie wpisywały liczby na kasę.
Klienci ze zrozumieniem podeszli do strajku, którego właściwie nie było widać. - Podobno protestujecie? - zagajam kasjerkę. - Mieliśmy wszystko robić jak najdłużej, a kody kreskowe wpisywać ręcznie, ale szefostwo zapowiedziało, że jak nas na tym przyłapie, nie dostaniemy pieniędzy - mówi kobieta.
- To ostrzeżenie dotyczyło osób z Work Service, których na kasach było wczoraj 60 procent. Zostały ściągnięte na wszelki wypadek przez właściciela. Ale nasze pracownice strajkowały - zapewnia Jan Dopierała.
- Przeszkadza pani ten strajk? - pytamy panią Bożenę, która na zakupy przyjechała aż spod Nakła. - Wcale. Raz, że nie ma kolejek, a dwa, że tyle się naczytałam, jak te biedne dziewczyny ciężko pracują, że nawet życzę im powodzenia. U nas jak się o coś nie wykłócisz, to nic nie dostajesz – mówi pani Bożena. - Ale związkowcy domagają się także zakazania pracy w dni wolne, wtedy gdzie pani zrobi zakupy? - Jak będzie trzeba, to przyjadę w sobotę, ludzie muszą mieć przecież też czas dla swoich rodzin!
Więcej pieniędzy
Protest, zdaniem związkowców, już odniósł skutek. - Dostaliśmy list z zarządu Reala z Warszawy, że wszyscy, którzy w Boże Ciało pracowali, dostaną 100 procent więcej pieniędzy niż zwykle. To pierwszy taki wypadek. Dla kobiet, które zarabiają na rękę 600 - 700 złotych każdy grosz się liczy - uważa Jan Dopierała. - Mam jednak nadzieję, że następny dzień wolny - 15 sierpnia, spędzimy w domach z rodzinami.