- Wysoki sądzie, jestem niepijącym alkoholikiem - mówił świadek na rozprawie w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy.
Wtedy, w 2010 roku piłem. Miałem straszne problemy finansowe i rodzinne. Robiłem wszystko, by zdobyć pieniądze, ale żaden bank mi nie chciał dać kredytu.
53-letni mieszkaniec Grudziądza zeznawał w sprawie dotyczącej 18 osób działających w zorganizowanej grupie przestępczej mającej na celu wyłudzanie kredytów i leasingów. Proces trwa od biegłego roku, a sam akt oskarżenia, jaki do sądu skierowała Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy liczy prawie 400 stron. Na rozprawie stawiła się tylko jedna z podsądnych, ale wskazywana przez śledczych na osobę najważniejszą w procederze. To Bożena W., która prowadziła w Bydgoszczy firmę pośredniczącą w udzielaniu kredytów. Wcześniej w kilku innych procesach odpowiedziało kilkadziesiąt osób, które również były uwikłane w wyłudzanie pieniędzy głównie z banku PKO BP (wśród oskarżonych byli również pracownicy banku). Łącznie zarzuty przedstawiono 100 osobom zaangażowanym w przestępczy proceder.
TOP 3 najbezpieczniejszych stron internetowych banków w Pols...
Świadek pytany przez sędziego Krzysztofa Dadełłę zeznawał, że w Grudziądzu po sąsiedzku przy sklepie monopolowym prowadzonym przez jego żonę działał inny punkt handlowy, prowadzony przez Łukasza M. i jego partnerkę. Świadek w styczniu 2010 roku zwierzył się ze swoich problemów. Krótko później M. miał zaproponować pomoc.
Powiedział, że dostanę legalnie w banku kredyt na 20 tys. zł. Tylko nie można było tego załatwić na miejscu, ale jechać do oddziału w Lipnie. No to pojechaliśmy.
Mężczyzna twierdzi, że "pod koniec dnia pracy oddziału" podszedł do wcześniej wskazanego mu okienka kredytowego i dowiedział się, że potrzebny jest jeszcze podpis jego żony na jednym z dokumentów. - Robiłem wszystko, by żona się o tym nie dowiedziała - mówił. Twierdzi, że zachęcony przez M. sfałszował podpis małżonki "na kolanie" w samochodzie, a partnerka M. poszła z dokumentem do banku. Kredyt został udzielony.
- Musiałem "odpalić coś" za załatwienie kredytu - wyjaśnił 53-latek na sali rozpraw.
Konieczne było jednak wcześniej dostarczenie do banku sfałszowanego zaświadczenia o zatrudnieniu. Świadek uzyskał je w jednym z grudziądzkich biur rachunkowych, w którym wcześniej pracowała jego siostra. Z dokumenty wynikało, że pracuje na umowę na czas nieograniczony jako księgowy i zarabia 3600 zł netto. - Nigdy nie pracowałem jako księgowy, w tym biurze krótko jeździłem jako kierowca. A od 2006 roku stale pracuję jako taksówkarz.
Świadek potem wpadł w jeszcze gorsze tarapaty finansowe, bo z początku nie był w stanie spłacać rat. Ostatecznie lata później spłacił wszystko: - Ta sprawa jest dla mnie zakończona - mówił w sądzie.
Oto 10 najbezpieczniejszych banków w Polsce. Ich strony inte...
- W ramach prowadzonego postępowania ujawniono, że w latach 2009-2010 między innymi na terenie Bydgoszczy, Poznania, Wałbrzycha, Piły oraz Grudziądza poszczególni członkowie grupy, w ramach podziału ról, wyszukiwali osoby zwane „słupami”, przygotowywali dla nich nierzetelne i podrobione dokumenty niezbędne do zawierania umów z wybranymi instytucjami kredytowo-leasingowymi - wyjaśniają śledczy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. Były to głównie zaświadczenia o fikcyjnym zatrudnieniu i osiąganych dochodach oraz sfałszowane historie rachunków bankowych, a następnie przedkładali je w Banku, doprowadzając do zawierania umów kredytowo-leasingowych z podstawionymi osobami.
Łączna kwota oszacowanych strat obejmujących wyłudzone kredyty wyniosła 27 mln zł. Spośród osiemnastu oskarżonych w tym procesie, czterech wyraziło wolę tak zwanego dobrowolnego poddania się karze, w tym jedna z nich bezwzględnej karze pozbawienia wolności w wymiarze roku i 10 miesięcy. Pozostałym oskarżonym grożą kary do 10 lat pozbawienia wolności.
Oskarżeni będą także musieli naprawić wyrządzoną zarzuconymi im czynami szkodę - zastrzega prokuratura.
Kolejny termin rozprawy w tym procesie został wyznaczony na 19 listopada.
