- Prowadzone jest postępowanie w związku z artykułem 160 kodeksu karnego - mówi kom. Lidia Kowalska, z zespołu komunikacji społecznej Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy. - Przesłuchiwani są świadkowie, wyjaśniane okoliczności zdarzenia.
Przepis, o którym mowa, dotyczy bezpośredniego narażenia człowieka na utratę życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to, zależnie od przyjętej kwalifikacji, kara do trzech, lub nawet do pięciu lat pozbawienia wolności.
Zniknął zawór gazu
Mowa o sytuacji z początku marca. Sygnał, który wtedy dotarł do straży pożarnej i policji w Bydgoszczy, był alarmujący. W opuszczonym budynku przy ulicy Wyszyńskiego ktoś wyczuł woń gazu. Zapach był wyczuwalny również w okolicy.
Na miejsce dotarł zastęp strażaków, potem wezwano pogotowie gazownicze. Służby podjęły decyzję o ewakuacji osób, które znajdowały się w pobliżu: trzy osoby z pobliskiej stacji benzynowej i cztery osoby z budynku mieszkalnego naprzeciwko. Strefa bezpieczeństwa została wyznaczona w promieniu 100 metrów, a więc zamknięto ul. Wyszyńskiego (wjazd od strony Osielska). Pogotowie gazownicze zakręciło główne przyłącze w ulicy, aby gaz nie wyciekał. Przyczyna tej sytuacji była zaskakująca.
- Nikomu nic się nie stało. Pogotowie gazowe zakręciło główne przyłącze w ulicy. Przyczyna jest prozaiczna - zniknięcie zaworu w budynku nieużywanym - informował st. kpt. Karol Smarz, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Bydgoszczy.
Do tej sytuacji doszło we wtorek 4 marca. W akcji uczestniczyły trzy zastępy straży pożarnej. Ich zadaniem było zabezpieczanie terenu, aby nikt nie dostał się na teren zagrożony.
Po tygodniu od tego zdarzenia wiadomo, że w charakterze świadków w sprawie zeznania odbierane są od policjantów i między innymi od strażaków, którzy uczestniczyli w interwencji.
Ktoś zakręcił główny kurek w bloku
To nie pierwsza w ostatnim czasie niebezpieczna sytuacja związana z zagrożeniem wybuchem gazu w Bydgoszczy. W ubiegłym roku informowaliśmy o sytuacji w bloku przy ulicy Czeskiej 11. Jeden z lokatorów zlecił ekipie remontowej wejście do pomieszczenia, w którym znajdował się główny zawór gazu i zamknięcie dopływu. Mieszkańcy bloku przez osiem kolejnych dni nie mieli gazu, bo przed otwarciem dopływu trzeba było sprawdzić szczelność w kilkudziesięciu mieszkaniach.
Ze strony zarządcy budynku, Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, padały zapewnienia, że kosztami tej ewidentnej samowolki zostaną obciążone osoby, które się jej dopuściły. Z drugiej strony policja pod nadzorem prokuratury prowadziła w tej sprawie postępowanie, ale z artykułu 163 kk, dotyczące sprowadzenia zdarzenia niebezpiecznego. Prawo tu stanowi: "Kto sprowadza zdarzenie, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mające postać (...) pożaru, zawalenia się budowli", czy "eksplozji materiałów wybuchowych lub łatwopalnych", podlega karze nawet do dziesięciu lat więzienia.
Postępowanie zostało umorzone.
