Do pewnego momentu nie przeszkadzały mi też płoty, które dopiero później zaczęto namiętnie stawiać, grodząc, co tylko się da, wokoło bloków mieszkalnych.
Na zdrowy rozsądek biorąc, właściciel nieruchomości ma obowiązek zabezpieczyć ją tak, żeby nie weszły tam niepowołane osoby. No więc jak wszyscy powoli zaczęli wykupywać te skrawki ziemi przed blokami, to zaczęli też grodzić... „Moje, to grodzę”. I trudno świętemu prawu własności się sprzeciwiać.
Problemy z tymi płotami są jednak dwa - i to coraz większe. Po pierwsze, przeszkadzają w przemieszkaniu się normalnym ludziom, bo przecinają chodniki, które prywatną własnością już nie są.
Po drugie - to przeszkoda dla strażaka czy ratownika. I całe szczęście, że - wolno, bo wolno - ale jednak myśli nasz ratusz o regulacjach prawnych, określających, gdzie płot można postawić. Jak się nie zachowuje umiaru i zdrowego rozsądku, twarde prawo jest jedynym wyjściem.ą