Ponad 500 byłych więźniów hitlerowskich obozów ma szansę na dodatek pielęgnacyjny. By go dostać, muszą jednak zebrać kilka dokumentów.
- Sprawa jest już załatwiona na 80 procent. Ostatecznie wszystko musi zatwierdzić rząd, a wcześniej minister Radosław Sikorski musi spotkać się ze swoim niemieckim odpowiednikiem - mówi Michał Sypniewski, prezes Oddziału Okręgowego Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych.
<!** reklama>Dotąd polscy więźniowie mogli liczyć jedynie na wypłacaną w dwóch ratach pomoc, przekazaną za pośrednictwem Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. - Jednak zarówno obywatele Europy Zachodniej jak i Izraela, którzy byli więźniami obozów, dostają stały miesięczny zasiłek i to od 1949 roku. Obecnie wynosi on około 190 euro - mówi prezes. - Zarząd Główny naszego związku dąży do tego, aby zasiłek dostawali również Polacy. A sprawa dotyczy kwoty 410 euro miesięcznie.
Ofiary, które więziono w obozie w Potulicach, mają jednak inny problem. - Miejsce to traktuje się jako obóz przymusowej pracy, a nie koncentracyjny, bo hitlerowcy nie zdążyli zbudować tu komory gazowej. Spowodowało to, że wypłacane dotychczas przez fundację odszkodowania były o wiele niższe niż w wypadku innych podobnych miejsc - twierdzi prezes Michał Sypniewski.
Aby otrzymać zasiłek pielęgnacyjny, trzeba jednak w wielu wypadkach uzupełnić brakującą dokumentację, w tym najważniejszy dokument, tzw. zaświadczenie uwięzienia. Dzięki temu, w razie rządowego prozumienia, pieniądze będą mogłyby szybko trafić na konta zainteresowanych. - Pieniądze będą dostawać bezpośrednio, a nie za pośrednictwem fundacji - zapowiada prezes.