Niezwykła para wędrowców wraz z całym dobytkiem przewożonym na grzbietach trzech osłów i w towarzystwie psów, pojawiła się na ulicach Świecia.
<!** Image 2 align=right alt="Image 136008" sub="Niezwykłą parę można było spotkać w piątek na ulicach Świecia. Wędrowcom z Norwegii towarzyszą bardzo sympatyczne osły - Tekuilla, Katarina i Desire / Fot. Marek Wojciekiewicz">- Poszłabym z nimi do samej Mongolii - oświadczyła bez zastanowienia Klaudia Kocięba, uczennica Szkoły Podstawowej nr 1 w Świeciu. - To dopiero byłoby ciekawe życie - uważa Klaudia, która na pamiątkę tego spotkania zrobiła swoim telefonem komórkowym kilkanaście zdjęć.
Niezwykli przybysze, którzy pojawili się w zimny, szary i deszczowy dzień na Dużym Rynku w Świeciu wzbudzali wśród przechodniów przede wszystkim pozytywne emocje. Małżeństwo, które z gromadką swoich zwierząt wędruje po drogach i bezdrożach Europy i północnej Afryki, wygląda jakby przed chwilą zeszło z planu filmu przygodowego.
<!** reklama>W malowniczych kapeluszach na głowach, odziani w skóry z własnoręcznie wykonaną biżuterią z kłów i rogów dzikich zwierząt, rozpalają wyobraźnie u wszystkich, których spotkają na swojej drodze.
<!** Image 3 align=left alt="Image 136008" >- Fantastyczny sposób na życie - uważa Jacek Dembski, uczeń Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Świeciu. - Trochę mówię po angielsku, więc wypytałem ich o parę szczegółów. Sam chętnie wyruszyłbym na taką wędrówkę.
Maria Lovlie z zawodu jest informatykiem, a Werner Fahreholz, jak sam twierdzi, jest inżynierem budownictwa. Poznali się prawie trzydzieści lat temu podczas wakacji spędzanych we Włoszech. Z Polski idą w kierunku Białorusi i krajów nadbałtyckich - Litwy i Łotwy. Później zamierzają przez Rosję dotrzeć do Mongolii. W drodze utrzymują się z datków i z wynagrodzenia za drobne prace dorywcze. Kawałek papieru, który Werner Fahreholz rozłożył przed sobą na Dużym Rynku w Świeciu, w ciągu kilku minut zapełnił się datkami od mieszkańców.
W Drzycimiu wędrowcy rozbili swój wigwam na łące Jerzego Zielińskiego.
- Natychmiast pojawiło się wielu mieszkańców, którzy dopytywali o szczegóły tej wyprawy. Największa frajdę miały dzieci, które miały okazję dosiąść niezwykle przyjaźnie usposobione osły - mówi Jerzy Zieliński.