MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pornografię wziąć na klatę

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Jan Klata, kontrowersyjny reżyser i dyrektor Starego Teatru w konserwatywnym Krakowie, tak ostatnio określił swą misję: „To, co robimy w Starym, przypomina pracę sapera, detonujemy konflikty, abyśmy jako społeczeństwo nie wpadli na miny”. Innymi słowy, Klata i jego zespół biorą na klatę różne potworki, które jeszcze nie zdążyły urosnąć i zeżreć nam mózgów.

Trochę dziwnie to brzmi akurat po incydencie na spektaklu „Do Damaszku” w Krakowie, kiedy grupa widzów usiłowała przerwać przedstawienie w proteście przeciwko rzekomej pornografii na scenie. Pornografia wydaje się bowiem miną z pierwszej wojny światowej. W dodatku taką, na którą wpadamy pokolenie po pokoleniu i jeśli w ogóle wywołujemy detonację, to zdolną co najwyżej osmalić nam przyrodzenie.

Bydgoszczan pod względem tolerancji na pornografię testuje ostatnio reżyser filmowy - Duńczyk Lars von Trier. W sobotę poddałem się testom i ja. Zanim zawędrowałem do multipleksu, naczytałem się w mądrych pismach, jak to w „Nimfomance” pozorną parodią usiłuje się zamaskować autentyczną pornografię. Nie wiem, co przeczytali moi sąsiedzi na widowni.

Coś jednak musieli przeczytać albo usłyszeć, bo od lat nie byłem w kinie na seansie, który zgromadziłby pełną salę ludzi. Widząc moszczący się w fotelikach tłumek rozszczebiotanych popkornożerców i kolopijców, zacząłem podejrzewać, że ten wieczór miło się dla nich skończyć nie może. Że jeśli nawet coś przeczytali, to nieuważnie, a jeśli usłyszeli, to jednym uchem. Miałem rację.

Pierwszy widz zrejterował po trzech kwadransach, dwójka wyglądająca na zakochanych nie wytrzymała scen pokazujących delirium tremens, przeplatanych scenami seksu w pozycji „na jeźdźca”, uprawianego w szpitalnym prosektorium. Kolejna para podała tyły podczas przydługiego wykładu o polifonii w dziełach Jana Sebastiana Bacha, nie doczekawszy twórczej adaptacji polifonii, rozpisanej na trzy organy męskie.

Dominujące w kinie, jak sądzę, wrażenie podsumował zaś jeden z cierpliwych widzów, młody mężczyzna, który gdy tylko zapaliło się światło, wyklikał numer w komórce i wygłosił do słuchawki lapidarną recenzję: „Tyle czasu zmarnowanego. Ch... z grzybnią”. Nie wiem, jakie światy łączy ta ostatnia metafora. Domyślam się, że bliskie piekłu.

A jak to działa w bydgoskim teatrze, który ostatnio również sporo bierze na saperską klatę? „Na pewno będą gołe cycki. Masz to jak w banku” - zapewniał mnie znajomy bywalec, gdy zwierzyłem się przed nim, że wybieram się do Polskiego na premierę „Wesela”. „Wyspiański nie dał się zagłuszyć” - podsumował w Internecie tę inscenizację doktor Stefan Pastuszewski.

A jak doktor mówi, to trzeba wierzyć. Rzeczywiście, Wyspiański się obronił. Niemniej cycki były - jak najbardziej gołe i nawet w wersji double. Nie wywołały jednak żadnej reakcji. Mój kolega bywalec twierdzi, że to specyfika bydgoskiej publiczności - młodej i zmanierowanej. W teatralnym światku Torunia, nobliwym i profesorskim, takiego numeru nie puszczono by płazem. Nasi natomiast mocniej niż na cycki reagowali na litry gorzałki, które pod znaną marką (czyżby lokowanie produktu?) płynęły przez gardła weselników. To sporo tłumaczy - mocny alkohol i seks nie idą w parze...

I tylko Michał Woźniak, dyrektor Muzeum Okręgowego, narzucił swej Galerii Sztuki Nowoczesnej jakieś reakcyjne gusta. W grudniu muzeum pokazało dwa najnowsze nabytki. Pierwszy to obraz „Kompozycja z żółtym kołem”, którego tytuł wiernie oddaje treść malowidła. Zastanawiałem się, jak żółte koło ma się do bydgoskiego muzeum, z dębami Wyczółkowskiego w herbie. Oświeciło mnie, gdy przeczytałem nazwisko autora: Jerzy Kujawski. Drugim, wartym kilkaset tysięcy złotych, klejnotem w bydgoskich zbiorach sztuki nowoczesnej jest od niedawna „Carapace - Stwór prehistoryczny” pędzla Jana Lebensteina.

Tu już o żadnym powinowactwie z Wyczółkowskim czy Kujawami nie może być mowy. Trudno też o skojarzenie z pornografią - chyba że komuś wszystko kojarzy się z seksem. Widzę natomiast mocny związek Carapace z alkoholem. Otóż gdy się alkoholu nadużywa, to takie stwory, jak z obrazu Lebensteina, zaczynają nam wyłazić z szafy albo spod łóżka. Nie wiem, czy jest to biograficzny klucz do analizy twórczości malarza. Bo na pewno nie do gustów dyrektora Woźniaka, który jest mężem statecznym i nie nadużywa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!