Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Początek II wojny światowej. Pancerna pięść uderzyła w serce Armii Pomorze

Wojciech Mąka
Wojciech Mąka
Jeden ze schronów Przedmościa Bydgoskiego w całej okazałości - nie został zburzony, przeniesiono go, bo leżał na trasie budowy S5 między Bydgoszczą a Szubinem.
Jeden ze schronów Przedmościa Bydgoskiego w całej okazałości - nie został zburzony, przeniesiono go, bo leżał na trasie budowy S5 między Bydgoszczą a Szubinem. Arkadiusz Wojtasiewicz
Naprędce budowane schrony i przygotowania do obrony nic nie dały. W 1939 roku los Armii Pomorze został przypieczętowany jednym faktem - spacerkiem dziesiątek niemieckich czołgów prosto w lukę w polskiej linii.

Zobacz wideo: 116.rocznica urodzin Mariana Rejewskiego, pogromcy Enigmy z Bydgoszczy

W pierwszych dniach września 1939 roku sytuacja na froncie na północ od Bydgoszczy wyglądała tak: po niemieckiej stronie rozlokowano pięć niemieckich dywizji wchodzących w skład 4 Armii. Po polskiej stronie w Tucholi stacjonował sztab 9 Dywizji Piechoty, jego odwodem był 34 Pułk Piechoty w Bysławiu; 22 Pułk Piechoty miał bronić odcinka usianego jeziorami koronowskimi. Zostawała jeszcze najdalej wysunięta na zachód pozycja Rytel, obsadzona przez 35 Pułk Piechoty, którego oddziały sięgały na południe aż do Gostycyna.

Skrzydła w walce

1 września niemiecka 20 Dywizja Zmotoryzowana zaczyna marsz wzdłuż drogi z Chojnic do Czerska. Na południowym skrzydle tej jednostki jest 2 Dywizja Zmotoryzowana, która wiąże walką prawe skrzydło 35 Pułku Piechoty, na jego drugie skrzydło atak przypuszcza niemiecka 23 DP. Od południa pod Więcborkiem niemiecka 22 DP napotyka na opór części polskiego 22 PP, ale już po południu Niemcy docierają do głównych polskich sił w okolicach Kadzionki.

Między polskimi jednostkami: 35 PP a 22 PP - między Mąkowarskiem a Gostycynem, na wysokości Sępólna Krajeńskiego została luka. Nie było tam ani jednego polskiego żołnierza. Dlatego czołgów gen. Geyra von Schweppenburga z 3 Dywizji Pancernej nikt nie zatrzymuje. 3 DP to część XIX Korpusu gen. Heinza Guderiana, autora założeń Biltzkriegu - wojny błyskawicznej.

Niemcy posuwają się szybko. Dochodzi do absurdów. Pracownica poczty w sercu Sępólna widzi przez okno budynku niemieckie wozy i próbuje się gdziekolwiek dodzwonić. Bez skutku.

Dzielenie armii

Armię Pomorze utworzono w kwietniu 1939 roku. Jednostki podzielono na dwie grupy – jedna miała strzec zachodniej granicy, druga uniemożliwić niemiecki atak z terenów Prus Wschodnich i nie dopuścić, żeby agresor połączył siły. Plany pokrzyżowało niebezpieczeństwo zajęcia przez wroga Wolnego Miasta Gdańska. Dlatego część Armii Pomorze wydzielono i rzucono w tereny Tczewa i Kościerzyny.

Dodatkowo sytuację komplikował fakt, że na odcinku Wisły między Fordonem a Grudziądzem nie było żadnego mostu, cześć wojsk znajdujących się po zachodniej stronie rzeki w praktyce nie miałaby jak się wycofać.

Wsiedli na rowery i odjechali

Kornelia Tetzlaff we wrześniu 1939 roku miała jedenaście lat. Mieszkała w Witkowie niedaleko Sępólna, wtedy to wieś o rzut beretem od granicy z Niemcami. W nocy 1 września nie mogła spać. Taki był szum silników po tamtej stronie granicy. Zresztą słychać go było już kilka dni wcześniej… Zboże wtedy już było posprzątane, ale na polach zostały jeszcze buraki i kartofle. Niemcy wjechali całą masą, czołgi jechały po polach. A potem wjeżdżały na szosę do Kamienia i już w kolumnach posuwały się dalej. Nie było żadnych piechurów.

Jechał też operator niemieckiej kroniki filmowej. Ustawił kamerę na samochodzie, na skrzyżowaniu pośrodku wsi i filmował kolumny pojazdów. Kronika jest znana. Po lewej stronie kadru widać na niej stodołę Tetzlaffów. Przez moment rodzina pojawia się też na filmie, bo akurat stała pod ścianą i przyglądała się niemieckim kolumnom.
Tego dnia w Witkowie nikt do nikogo nie strzelał. Na granicy była polska budka wartownicza. Wartowników było sześciu, mieli też psa. Zmieniali się. 1 września pogranicznicy - kiedy zobaczyli Niemców - wsiedli na rowery i odjechali.

Front w strzępach

Niemcy w założeniu starali się sobie otworzyć drogę do Prus Wschodnich. Uchwycenie mostów na Wiśle w Tczewie się im nie udało, bo zostały wysadzone w powietrze przez polskich saperów.

Niemieckie uderzenie odepchnęło z pozycji Pomorską Brygadę Kawalerii i 9 Dywizję Piechoty. Linia frontu rwała się na strzępy, bo dodatkowo 13 DP z rejonu Torunia i Inowrocławia załadowano do pociągów i wycofano.
Po drugiej stronie Wisły niemiecki korpus uderza z Prus Wschodnich w rejon Grudziądza i Brodnicy. Wróg spycha 16 Dywizję Piechoty z jej stanowisk obronnych nad Osą.

Most się nie spalił

34 Pułk Piechoty rzucił w rejon Sępolna, a potem miejscowości Pruszcz jeden batalion, który miał rozpoznać i ratować sytuację na zachodzie. Miał na wyposażeniu artylerię. Teoretycznie problem polegał na tym, że po drodze była Brda. W praktyce jednak skorzystano z niby tajnego, drewnianego mostu. Na wysokości miejscowości Sokole-Kuźnica polska armia wybudowała tuż przed wojną przeprawę techniczną. Rozkaz pochodził w 26 sierpnia 1939 r. Po czterech dniach most był gotowy.

Polacy przeszli na drugą stronę i dotarli do Pruszcza. Tam, nie zdając sobie sprawy, z jakimi siłami mają do czynienia, otworzyli ogień do niemieckich czołgów z 3 DP. Niemieckie wozy ruszyły do ataku, tyle tylko, że zaszły Polaków od południa, z boku. Polscy żołnierze rzucili się do ucieczki, w stronę drewnianego mostu na Brdzie. Do jego obrony na przyczółku zostawiono jedną armatę przeciwpancerną… Jej załoga była bez szans, dlatego dowódca obsady armaty drewniany most podpalił, oblewając jezdnię przeprawy naftą. Płomień z dopiero co ściętych drewnianych pni był niemrawy do tego stopnia, że został zgaszony gąsienicami przez pierwszy niemiecki czołg.

- Gdy motocyklistom udało się przeprawić, pchnąłem czołgi przez most. Wzięły one do niewoli broniącą się polską kompanię kolarzy. Około godz. 18 przeprawa przez rzekę była zakończona. W ciągu nocy 3 Dywizja Pancerna osiągnęła swój cel - Świekatowo – pisze w swoich wspomnieniach gen. Heinz Guderian.

- W ten sposób Niemcy natychmiast złamali opór tego improwizowanego oddziałku. Wszyscy uciekli – opisuje w swoim filmie o Armii Pomorze Olaf Popkiewicz, toruński archeolog i współprowadzący program „Poszukiwacze historii”. - Armia Pomorze została odcięta, zamknięta w worku. Kończył się 1 września 1939 r.

Kierunek - Bydgoszcz

Następnego dnia Polacy mieli w rękach dwa rejony, które kompletnie ze sobą nie współpracowały – jeden zamykał się między Dębowcem, Bysławiem i Bramką, drugi to Bydgoszcz i rejon jezior koronowskich.

Na północy znajdowała się mieszanina jednostek 9 i 27 Dywizji Piechoty i Pomorskiej Brygady Kawalerii. Zaczynał się chaos. Zygmunt Steltman z Błądzimia wspominał, jak po okolicznych polach co chwilę przemykały stada koni spuszczone z polskich taborów. Miejscowi je łapali. On sam, jako szesnastolatek, miał własnego konia, co wówczas było czymś niespotykanym.
Polskie jednostki z północy miał jasny cel – dotrzeć do Bydgoszczy i umocnionego przedmościa. Tyle tylko, że żołnierze 27 DP poprzedniego dnia maszerowali nawet 50 kilometrów, odpoczywając po lasach. Wartość bojowa tych żołnierzy była bliska zeru.

Zbawienie w Przedmościu?

Przedmoście Bydgoskie. Pas umocnień, schronów blokujących ogniem karabinów drogi, był nadzieją południowej części grupy Armii Pomorze. Na Przedmościu Bydgoszczy prace nad budową umocnień rozpoczęto w kwietniu 1939 r. Szef sztabu wydał rozkaz rozbudowy umocnień doraźnych w czerwcu i lipcu. Do września linii ciągnącej się od jezior koronowskich aż na południe Bydgoszczy nie ukończono. Najbardziej zaawansowane prace toczyły się na linii Kruszyn - Osówiec. Stacjonujący tam żołnierze nie mieli łatwego życia. Dywersanci dwukrotnie przecięli przewody telefonu polowego, wycięli też przy okazji 300 m kabla.
Linia, obsadzona przez 15 Dywizję Piechoty, do niczego się nie przydała, bo nie sprawdziły się przewidywania gen. Władysława Bortnowskiego, dowódcy Armii Pomorze, że Wehrmacht zaatakuje na odcinku Piła - Nakło - Bydgoszcz. Tymczasem uderzenie poszło przez Bory Tucholskie.

Po przybyciu z Borów gen. Stanisław Grzmot-Skotnicki objął dowództwo zgrupowania broniącego przedmościa; z uwagi na niebezpieczeństwo okrążenia wydał rozkaz 15 i 27 DP wycofali się za Brdę i Kanał Bydgoski.
Generał Zdzisław Przyjałkowski, dowódca 15 DP, ocenił wówczas: - Decyzja ciężka do powzięcia przez dowódcę armii i szczególnie ciężka do wykonania dla dywizji bydgoskiej z powodzeniem broniącej swego miasta, ale konieczna i słuszna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo