https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po dwie plagi na jednego

Renata Napierkowska
W maju uprawy zniszczyły przymrozki. Ledwie rolnicy zdążyli na nowo obsiać pola, przyszło gradobicie oraz ulewne deszcze. Niektórzy gospodarze mogą już zapomnieć o jakichkolwiek zbiorach.

W maju uprawy zniszczyły przymrozki. Ledwie rolnicy zdążyli na nowo obsiać pola, przyszło gradobicie oraz ulewne deszcze. Niektórzy gospodarze mogą już zapomnieć o jakichkolwiek zbiorach.

<!** Image 2 align=none alt="Image 173852" sub="fot. Renata Napierkowska">- Właściwie to mogę już sobie zrobić wakacje. Grad i ulewa zniszczyły niemal wszystko: dziesięć hektarów cebuli, dziesięć marchwi, dziesięć grochu, osiem fasolki szparagowej i dwa brokułów. To wszystko mogę spisać na starty. Opady wynosiły miejscami od 60 do 100 litrów na metr, więc czego nie zniszczył grad, to zalała woda - mówi Alfred Ignacyk z Żyrosławic.

Grad, który miejscami miał średnicę złotówki, dosłownie poszatkował wschodzące rośliny. Najbardziej wskutek ulewy i nawałnicy połączonej z gradobiciem ucierpiały: Żyrosławice, Klepary, Murzynno, Kawęczyn, a także częściowo Kijewo, Murzynko, Markowo, Gąski i Szpital. Do dziś na niektórych polach są rozlewiska, które przypominają jeziora.

<!** Image 3 align=none alt="Image 173853" sub="fot. Renata Napierkowska">- Drugi raz siałem groszek, bo za pierwszym razem zniszczył go przymrozek i z drugiego zasiewu znów nic nie będzie. Marchew też została zniszczona i ponad osiemdziesiąt procent brokułów oraz 40 procent ziemniaków - szacuje Piotr Oczki z Żyrosławic.

Ta wieś ucierpiała najbardziej, bo intensywne opady trwały tam godzinę. Nie ma praktycznie takiego gospodarstwa, gdzie grad nie wyrządziłby szkód. <!** reklama>

- W moim gospodarstwie i u teściowej też jest klęska po tym gradobiciu. Takie same straty mają: Wiśniewscy, Żurowscy, Sąsałowie, Czaja, Skonieczka, Pluta, Wójcik, Drwęcki, Jaworska, Urbański, Oczki, Kulik Błaszczyk, Ignacyk i Kozłowski - wylicza sołtys Angelika Wołoszyn.

Jak twierdzą rolnicy, części upraw nie uda się w ogóle uratować, bo nawet jeśli rośliny się podniosą i wypuszczą liście, to plonów nie wydadzą. Rolnicy, którzy ubezpieczyli uprawy, nie spodziewają się tego, by firmy ubezpieczeniowe zrekompensowały im straty.

- Teraz szacują, że starty wynoszą 20 procent, a jak będziemy zbierać plony, to okaże się, że zebraliśmy o 80 procent mniej - przewidują gospodarze.

Część rolników złożyła już wnioski w urzędzie o oszacowanie strat.

- Mamy na zebranie wniosków dwa miesiące. Niebawem rozpocznie prace komisja. Jeśli więc komuś ulewa zniszczyła zbiory, to niech to zgłosi jak najszybciej - radzi Wiesława Brzuska, specjalista do spraw rolnictwa w gniewkowskim urzędzie.

Jak zapewnia wiceburmistrz Paweł Drzażdżewski, gospodarze, którzy ponieśli straty wskutek żywiołu, mogą liczyć na umorzenie przez gminę raty podatku. Dla części poszkodowanych, to jednak żadna pomoc, bo zostali zwolnieni z opłat wcześniej, gdyż prowadzą duże inwestycje.

- Jak dotąd wpłynęło do nas około 40 wniosków. Po oszacowaniu strat przez komisję, protokoły przekażemy do wojewody, a stamtąd trafią one do ministerstwa rolnictwa, które zadecyduje o formie pomocy - wyjaśnia Paweł Drzażdżewski.

- Pewnie zaproponują nam kredyty klęskowe. To jest jednak żadne wsparcie, bo kredyt nawet nisko oprocentowany, trzeba spłacić. Potrzebne są dotacje klęskowe, byśmy mieli pieniądze na zakup nawozów i nasion, by przygotować pola do upraw - przekonują rolnicy.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski