Dość spokojnie, jak twierdzi policja, i bardzo niespokojnie, jak twierdzą uczestnicy zabawy na Starym Rynku, minął sylwester w Bydgoszczy.
Obchody Nowego Roku to czas wytężonej pracy dla służb porządkowych i pogotowia.
- Zwykle interweniujemy około 30 razy w ciągu nocy. W sylwestra musieliśmy to robić ponad 130 razy - mówi nadkomisarz Mariusz Magdziarz, kierownik sekcji dochodzeniowo-śledczej Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy.
<!** reklama left>- Dziewczyny z dyżuru schodziły skonane - dowiedzieliśmy się w bydgoskim pogotowiu, które sylwestrową nocą wyjeżdżało nieść pomoc 160 razy. - Były to typowe interwencje: poparzenia od petard, zasłabnięcia, rany nóg i rąk.
Najwięcej zastrzeżeń bydgoszczanie mają do sylwestrowej zabawy na Starym Rynku.
- Było niebezpiecznie - mówi pan Krzysztof z Wyżyn. - Rzucanie kuflami, szklankami i butelkami w górę tak, żeby wylądowały na czyjejś głowie to norma. Niektórzy wrzucali petardy do kapturów lub tak ustawiali fajerwerki, żeby nie strzelały w górę tylko w tłum. Widziałem, jak na jakiejś kobiecie gaszono kurtkę.
W regionie noworoczna zabawa zebrała większe żniwo. Niektórzy, jak 33-latek z Nakła, zaczęli świętować już dzień wcześniej. Nakielanin założył się, że wypije pół litra wódki „duszkiem”. Zakład wygrał, ale próbę przypłacił życiem. W Toruniu natomiast w jednym z mieszkań Starówki doszło do bójki podczas sylwestrowych poprawin około południa. Jeden z ośmiu jej uczestników zmarł w wyniku obrażeń. Trwają przesłuchania pozostałej siódemki.