<!** Image 1 align=left alt="Image 10879" >Gdzie w Gdańsku jest najdroższa benzyna? Płaci się tam o wiele więcej niż w Bydgoszczy, a do absolutnie najdroższych stacji należy ta ulokowana przy wylocie na Elbląg - dokładnie naprzeciw Rafinerii Gdańskiej. To tylko jeden z masy absurdów. Dlaczego akurat w Kujawsko-Pomorskiem - na całe szczęście - litr PB95 jest tańszy niż w sąsiednim Pomorskiem? Dlatego, że statystycznie nasi sąsiedzi są ciut zamożniejsi? Guzik prawda. W uboższym Warmińsko-Mazurskiem, benzyna jest jeszcze droższa. Również i pytań, na które nie ma zdroworozsądkowej odpowiedzi, jest wiele.
Pewnie dlatego, że pies pogrzebany jest nie w ekonomii, w której 2 plus 2 musi dać 4, ale w polityce, gdzie możliwe jest wszystko. Za paskarskie ceny powinniśmy podziękować głównie politykom. Od lewa do prawa i wszystkich ekip, które rządziły przez ostatnie 15 lat. Nie wiem, czy bardziej im brakowało odwagi, czy wyobraźni. W efekcie monopol państwa z czasów PRL zastąpiony został przez bipol dwóch państwowo-prywatnych koncernów, a o prawdziwej, korzystnej dla klienta konkurencji możemy pomarzyć.
Co gorsza, nic nie zapowiada zmian. Pomysł premiera Kazimierza Marcinkiewicza, który chce nakłaniać szefów PKN Orlen i Lotosu do zmniejszenia marży, jest wprost wyjęty z poprzedniej epoki, gdy władza ustalała ceny lokomotyw, tapet i pietruszki. Tylko że wtedy władza przynajmniej decydowała, a dziś występuje w pozycji klienta, który może jedynie prosić i zachęcać.
Póki rynek paliw nie zostanie zliberalizowany i póki akcyza paliwowa będzie sposobem na finansowanie wyborczych obiecanek - może być tylko gorzej. I śmieszniej.