Tylko w zasobach ADM jest blisko 30 budynków do rozbiórki. Ich wyburzanie często trwa latami. Najdroższe jest znajdowanie mieszkań zastępczych dla lokatorów.
<!** Image 2 align=none alt="Image 170875" sub="Budynek przy ul. Fordońskiej 409 od ubiegłego roku stoi pusty. Jego rozbiórkę wstrzymał konserwator. Czy znajdzie się inwestor, który uratuje go przed rozbiórką? Fot. Tadeusz Pawłowski">
- Co się dzieje z budynkiem przy Fordońskiej 409? - pyta jeden z naszych Czytelników. Od ubiegłego roku są w nim zabite okna i drzwi, ale nic się tam nie dzieje. Na Toruńskiej 141A znajduje się budynek po pożarze, a przy skrzyżowaniu Kruszwickiej z Lubelską kolejna rudera. Jeśli nie da się ich uratować, powinny zostać wyburzone. W tej chwili psują wizerunek miasta.
Najpierw rzeczoznawca
Dlaczego rozbiórki zbędnych nieruchomości trwają tak długo? - W naszych zasobach aktualnie jest około 30 budynków do wyburzenia - mówi rzeczniczka ADM, Magdalena Marszałek. - Część z nich należy do gminy, część znajduje się w rękach właścicieli prywatnych, a w kilku miasto ma częściowe udziały. Wyburzanie tych budynków przeprowadzamy na bieżąco, w miarę posiadanych środków finansowych. ADM realizuje wyłącznie rozbiórki obiektów, których właścicielem jest gmina. Procedury poprzedzające wydanie decyzji o rozbiórce zazwyczaj zawsze są takie same. Każda rozbiórka poprzedzona jest wykonaniem ekspertyzy rzeczoznawcy o stanie technicznym budynku i opłacalności remontu.
Kolejnym krokiem jest znalezienie lokali zastępczych dla rodzin i sukcesywne opróżnianie. Dalsze kroki to zabezpieczenie budynku i wyłonienie firmy wykonawczej, która przeprowadzi rozbiórkę.
Pokonanie tej drogi często zajmuje kilka lat. Najszybciej znikają budynki kolidujące z miejskimi inwestycjami. Część rozbiórek wstrzymuje konserwator. Tak stało się właśnie z budynkiem o szachulcowej konstrukcji przy Fordońskiej 409. - Rozbiórka w przypadku takich obiektów powinna być zawsze ostatecznością - podkreśla miejski konserwator zabytków, Sławomir Marcysiak. - Tymczasem wielu właścicieli szacuje jedynie koszty, nie przygotowując nawet rzetelnej ekspertyzy dotyczącej możliwości wyremontowania obiektu. Jeśli godziłbym się na wyburzenia takich budynków, za chwilę zostalibyśmy zupełnie bez architektury z przełomu XIX i XX wieku. Te domy najczęściej nigdy nie były remontowane. Ale to nie powód, by od razu je wyburzać i zastępować innymi. Staramy się wymusić na na właścicielach nawet nie tyle inne zachowanie, co przede wszystkim inny sposób myślenia. Bez tego kulturowy krajobraz miasta będzie coraz uboższy. Ostatnio pojawiła się nawet szansa, że właściciel budynku przy Długiej 42 przeprowadzi remont obiektu, zamiast go wyburzać.
Zburzyć jest najprościej
Decyzję konserwatora pozytywnie ocenia przewodniczący Rady Osiedla Stary Fordon, Jarosław Kubiak. - Żal mam do ADM. Podobne scenariusze zbyt często się powtarzają. Budynek przez lata nie mógł doczekać się remontu, a teraz najprostszym wyjściem dla spółki byłoby jego zburzenie. Ta krótkowzroczna polityka oszczędzania na obiektach w Starym Fordonie była jednym z elementów degradacji dzielnicy. Wystarczy spojrzeć na puste lokale użytkowe na Bydgoskiej i Wyzwolenia. ADM tak naprawdę nie miała i wciąż nie ma pomysłu na to, w jaki sposób zarządzać budynkami z pożytkiem dla miasta.
Spółka nie zgadza się z tak surową oceną.
- Na Bydgoskiej i Wyzwolenia znajdują się nasze 2 lokale użytkowe, które nie mają aktualnie najemcy. Względem jednego toczą się negocjacje, a w drugim po części udziały ma prywatny właściciel. W takich sytuacjach na wszelkie remonty musimy mieć zgodę, gdyż koszty wszystkich prac naliczane są wtedy proporcjonalnie do udziałów. Lokal ten jest w naszej ofercie, jednak póki co nie ma zainteresowania jego wynajęciem.
Część mieszkańców obawia się, że budynek przy Fordońskiej przez najbliższe lata będzie popadał w dalszą ruinę. - Przy tej trasie dobrze sprzedają się działki pod salony samochodowe i inne usługi. Wątpię, by szybko znalazł się chętny do nabycia niewielkiego domu, w który trzeba wpakować duże pieniądze. Jeśli miasto zdecyduje się na zbycie tej działki w przetargu, powinna być to niska cena, ale z warunkiem, że inwestor na przykład w ciągu 3-5 lat musi przystąpić do remontu - proponuje Jarosław Kubiak.
