Natknąć na nich można się wszędzie, ale głównie w parkach lub przed sklepami. Zwolenników picia od chmurką jest coraz więcej.
<!** Image 2 alt="Image 151482" sub="W Inowrocławiu ulubionymi miejscami amatorów picia pod chmurką są parki, dworzec PKS i okolice CH „Viki” Infografika: Kamil Mójta">- Panie, na takim słońcu lepiej kopie - bełkotliwie odpowiada mężczyzna napotkany przed inowrocławskim dworcem PKS. To jedno z najczęściej odwiedzanych przez amatorów picia miejsc w mieście.
Kiedy 15 lat temu inowrocławscy radni podnosili ręce za zakazem spożywania alkoholu w miejscach publicznych, w mediach komentowano, że nie odniesie to żadnego skutku. Dziś okazuje się, że jedynym czynnikiem mogącym ograniczyć to zjawisko jest... pogoda.
- Ostatnia zima była ostra, to nam to przyhamowało. Bo wszystko zależy od pogody. Jeśli jest ciepło, to takich przypadków jest wiele - mówi komendant inowrocławskiej Straży Miejskiej, Zdzisław Feit.
<!** reklama>Miejsc, które można nazwać strefami picia, jest w mieście wiele. Najbardziej popularnymi są tzw. wały w Solankach albo okolice dawnego „małpiego gaju” zaraz obok. Młodzież z piwem albo nieprzyjemnie pachnący panowie z innymi wynalazkami są spotykani także na skwerze obok Żyrafy na osiedlu Nowym czy przed dworcem PKS. Na osiedlu Piastowskim ulubionymi miejscami piwoszy są park przy ulicy Łokietka i okolice górki przy Lipowej.
- Nie wiem, co zrobić, żeby przegonili tych pijaków, bo przecież zaraz obok jest plac zabaw dla dzieci i boję się o wnuczkę - narzeka Krystyna Nowak mieszkająca na Piastowskim III.
Każde osiedle ma też sklep, którego personel toleruje zgrupowania pijaczków pod drzwiami, bo to po prostu... się opłaca. Choć kupują tylko trunki, są najwierniejszymi klientami placówek z tanim alkoholem. Na osiedlu Toruńskim jeden ze sklepów, utrzymujący się głównie ze sprzedaży mocnego piwa, wystawił nawet dwa krzesła i parasol, aby amatorzy trunków pod chmurką nie musieli wychodzić na ulicę. Mandaty wynoszące 100 złotych nie odstraszają. Bo zatrzymywanych za łamanie zakazu jest coraz więcej.
- Najczęściej to ludzie młodzi oraz bezdomni. Ci drudzy na nic nie zwracają uwagi i tak naprawdę nic im nie można zrobić, bo mandatów i tak nie płacą - przyznaje Zdzisław Feit.