https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pies Milion z Inowrocławia znalazł pomoc w dalekim Izraelu

Renata Napierkowska
Anna Starzyńska, hodowca nowofunlandów, znalazła ratunek dla swojego psa dopiero w dalekim Izraelu. Dzięki determinacji i pomocy zupełnie obcych ludzi, którzy okazali się prawdziwymi przyjaciółmi, jej pies Milion, dziś jest zdrowy i radosny, a jego pani przeżyła najpiękniejszy urlop w życiu.

Anna Starzyńska, hodowca
nowofunlandów, znalazła ratunek dla swojego psa dopiero w dalekim Izraelu. Dzięki
determinacji i pomocy zupełnie obcych ludzi, którzy okazali się
prawdziwymi przyjaciółmi, jej pies Milion, dziś jest zdrowy i
radosny, a jego pani przeżyła najpiękniejszy urlop w życiu.

<!** Image 2 align=none alt="Image 216089" sub="Milion ze swoja panią podczas pobytu w klinice w Izraelu.
Fot. nadesłane ">

Na co pies zachorował i jakie były to
objawy, że zdecydowała się Pani szukać pomocy po całym świecie?

- Kiedy Milion miał sześć tygodni
zaczął się trochę inaczej zachowywać. Kiedy braliśmy go na ręce
przekrzywiał łepek. Oczywiście, poszliśmy z nim do weterynarza,
który stwierdził, że pies ma zapalenie ucha i przepisał mu
antybiotyki. Leki jednak nie pomogły, a ja zaczęłam podejrzewać,
że te jego dolegliwości muszą mieć podłoże neurologiczne i
zaczęłam szukać specjalisty. Trafiliśmy w Internecie na klinikę
weterynaryjną w Czechach, która reklamowała się jako jedna z
najlepszych w Europie. Zapakowaliśmy Miliona do samochodu i pojechaliśmy. Na
miejscu dowiedzieliśmy się, że trzeba zrobić rezonans, a to kosztuje 750 euro. Nie
mieliśmy takiej kwoty, więc wróciliśmy z kolejnym antybiotykiem do domu i
zaczęliśmy zbierać pieniądze. Po miesiącu zgłosiliśmy się ponownie i wówczas
badanie wykazało, że Milion ma torbiel w mózgu, która uciska móżdżek.
Lekarz nam powiedział, że albo zdecydujemy się na operację, albo
pies przestanie chodzić i trzeba będzie podjąć decyzję o
eutanazji. Operację wyceniono na 1500 euro, więc znów wróciliśmy
do domu, by zbierać pieniądze.

<!** reklama>

Nie pomyślała Pani wtedy, że może
to byłoby najlepszym rozwiązaniem, skoro Milion jest tak bardzo chory?

- Od 10 lat hoduję psy. Hodowla to
nie produkcja. Kocham moje psy i traktuję je jak dzieci. Nikt nie
powiedział, że na hodowli się zarabia. Przynajmniej dla mnie, to
nie jest biznes. Zawsze o każdego psa walczę tak samo.

Jak to się stało, że trafiła Pani
do lekarzy i kliniki w Izraelu?

- Lekarze w Czechach Milionowi nie
pomogli. Po operacji był jeszcze bardziej chory. Nie mógł utrzymać
się na nogach, przygryzał sobie język, jego stan się pogarszał,
a lekarz powiedział mi, że pewnie zrobił się krwiak, co jest
częstym powikłaniem. Drugiego rezonansu jednak nie wykonał, żeby
to sprawdzić. Zaczęłam więc szukać pomocy w Internecie.
Nawiązałam kontakty z wieloma lekarzami. I tam natrafiłam na dr
Merav Shamir, która podobną operację wykonała u lwa. Napisałam
do niej, a ona powiedziała, że nam pomoże i kazała mi przyjechać
z Milionem do kliniki. Przezwyciężyłam awiatofobię, bo panicznie
boję się samolotów i strach, jak Milion przetrzyma lot w luku
bagażowym. Napisałam do Izraelskich Linii Lotniczych o swoim
problemie i obawach i otrzymałam odpowiedź, że nie mam się
martwić. Pojechaliśmy z klatką dla Miliona do Warszawy, by
sprawdzić, czy się zmieści do samolotu. Kiedy okazało się, że
na styk uda się ją zapakować kupiłam bilet dla siebie i Miliona.
Wcześniej jeszcze kilkoro ludzi, z którymi nawiązałam kontakt
przez Facebooka, pomogło mi znaleźć mieszkanie, bo na hotel nie
byłoby mnie stać. Poznałam wspaniałych ludzi, jak Reuven Shtein,
który zaoferował się tłumaczyć dokumenty medyczne na hebrajski,
Yuval, który zaoferował mi mieszkanie i Glaser Cohen, która była
na przemian z Reuvenem moją przewodniczką po Izraelu i pomogła mi
przebukować bilety, gdy okazało się, że pies będzie musiał
przejść dwie operacje, a nasz pobyt z dwóch tygodni przedłuży
się do miesiąca. Doktor Merav Shamir, kiedy zbadała po przyjeździe
Miliona, stwierdziła, że na skutek adrenaliny, której wydzielanie
spowodował stres, pies nie ma żadnych objawów choroby i kazała
zgłosić się z nim za dwa dni. Pojawił się problem, co z nim
zrobić, bo Yuval zgodził się przyjąć mnie do swojego mieszkania,
ale nie było mowy o psie. Przetrzymał jednak dzielnie to, że w
jego wypielęgnowanym apartamencie z białymi meblami Milion mieszkał
przez dwa dni. Znalazłam wśród tych obcych ludzi, wspaniałych
przyjaciół, którzy bezinteresownie bardzo mi pomogli i cały czas
mnie wspierali.

Czym jeszcze zaskoczył Panią Izrael i
jego mieszkańcy?

- Pierwsze zaskoczenie było zaraz po
przylocie. Na lotnisku zainteresowała się mną policja
deportacyjna, bo zdziwiło ich to, że przyleciałam z Polski z psem
i nie zarezerwowałam pokoju w żadnym hotelu. Musiałam im długo
wszystko tłumaczyć, na szczęście dali się przekonać. Na
lotnisku czekali na mnie Reuven i Ifat, co też było miłą
niespodzianką. W ogóle to zaskoczyła mnie niezwykła serdeczność
i otwartość Izraelczyków. Okazuje się, że ich nie znamy, a
obraz, jaki przedstawiają media, daleki jest od rzeczywistości. To
są naprawdę wspaniali i pełni ciepła ludzie.

Jak Milion przetrzymał te wszystkie
zabiegi i w jakiej formie jest teraz?

- Pierwsza operacja mózgu trwała 8
godzin. W szpitalu w Izraelu pies miał wspaniałe warunki i opiekę, sama
klinika jest wspaniale wyposażona i zwierzęta mają tam warunki
lepsze, niż ludzie w niejednym szpitalu. Tak samo jest jeśli chodzi
o opiekę. Lekarze i pozostały personel są pełni empatii w
stosunku do swoich pacjentów. Doktor Merav Shamir zrobiła Milionowi
wszystkie niezbędne badania. Okazało się, że po zabiegu w
Czechach pies ma porażoną krtań i dlatego ma problemy z
oddychaniem i konieczny jest drugi zabieg. Za pobyt i zabiegi
zapłaciłam tyle, na ile się wcześniej umówiliśmy. Strasznie tam
mojego psa rozpieścili, bo miał wspaniałą opiekę. Dziś Milion
jest prawie zupełnie zdrowy, a na pewno jest radosny i szczęśliwy
i wiem, że zostanie ze mną do końca swoich dni, a ja przeżyłam
najwspanialszy urlop w życiu i zyskałam kilku cudownych przyjaciół,
z którymi cały czas utrzymuję kontakt.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
mija
"Od 10 lat hoduję psy. Hodowla to
nie produkcja. Kocham moje psy i traktuję je jak dzieci. Nikt nie
powiedział, że na hodowli się zarabia. Przynajmniej dla mnie, to
nie jest biznes. Zawsze o każdego psa walczę tak samo." - Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Kocham moje psy - MIŁOŚĆ Z WYRACHOWANIA. Milion! Musisz żyć by KRYĆ!!!!. Zastanówmy się po co taka "dalekosiężna" INWESTYCJA.
A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Pies Milion z Inowrocławia znalazł pomoc w dalekim Izraelu
d
doti
doskonale rozumię pani podejscie
jestem w podobnej sytuacji walcze o moją sunie
ma dopiero 2 lata serce mi peka
robiony rezonas badania kliniki wrosław warszawa
zapalenie mózgu złe rokowania leczenie tylko objawowe
rece związane wyć się chce
M
Maja
Super. Żeby wszyscy hodowcy tak dbali o psy i mieli takie podejscie to nie byloby tyle nieszczęścia na świecie, bo jak widać takie zachowanie to niestety wyjątek, gdyby bylo inaczej nie pisano by o tym w gazecie. Ile to psów na gieldach , wystawach sprzedawanych jest z kartonów za przyslowiową flaszke i nikt się nie martwi, ze co z nim będzie, ze moze to prezent dla dziecka który za pięć minut się znudzi i piesek zostanie oddany do schronu lub jeszcze gorzej. Nie idealizujmy większość hodowli robi to dla zysku!
o
obserwator
Jaka pani jest kochana to wspaniałe co pani zrobiła dziękuję pozdrawiam
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski