Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piękny błazen na brzydkie czasy

Redakcja
Chciwość ma dziś w kinie gębę bankowych wilczków, autorów superkryzysu sprzed paru lat.

I między innymi właśnie dzięki kinu i o tym kryzysie, i o jego przyczynach, i o zapętleniu się ludzi we własną nikczemność, pychę i chciwość wiemy już sporo. Mówiąc szczerze sądziłem, że Jodie Foster zafunduje nam kolejną produkcję tego typu. A tymczasem w „Zakładniku z Wall Street” dostaliśmy zupełnie inne pytania.

Choćby o to, czy powtórka jest możliwa, a raczej dlaczego jest możliwa. Bo Foster opowiada nam przygnębiającą historię kompletnej bezsilności moralności wobec chciwości i zupełnego braku odpowiedzialności za zło. W filmie giełdowy gracz, który roztrwonił majątek tysięcy drobnych ciułaczy mówi, że przecież nie złamał prawa. Owszem, kłamał, kręcił, bezsensownie ryzykował - w końcu nie swoimi pieniędzmi - ale tak naprawdę nic mu nie można zrobić. Tak jak bankom, kóre wtryniały bezrobotnym kredyty hipoteczne, albo - na naszym podwórku - wmawiały ludziom, że kredyt pseudofrankowy (bo przecież żadnych franków nikt na oczy nie widział) to dla nich jedyne wyjście. No i kto odpowiedział za zrujnowanie tysięcy ludzi? Foster mówi nam, jak jest - nikt nie odpowiedział. No, poza tymi głupimi klientami, na których przerzuca się całą odpowiedzialność.

Tak naprawdę w „Zakładniku z Wall Street” jeszcze boleśniejsze jest jednak oskarżenie czwartej władzy, czyli mediów. Że dają się wodzić za nos, że zgłupiały, że przestały być działającymi w interesie obywatela kontrolerami, a stały się wyłącznie dostarczycielami rozrywki. Główny bohater to przecież wzięty dziennikarz ekonomiczny, który w niezwykle popularnym programie sprzedaje publice sugestie, co robić. Program to superszoł z tancerkami i fajerwerkami, ogląda się go cudnie, dziennikarz łyka tłumaczenia różnych cwaniaczków bezboleśnie i wciska je gawiedzi. Internet? To już rozpacz. Widzimy jak tragedia konkretnego człowieka i finansowy przekręt sprowadzone zostają do zabawnych filmików i głupkowatych komentarzyków. Jest fun.

I to mi się w filmie podoba, mniej samo prowadzenie akcji, bo choć to thrillerowa struktura, to mało tu napięcia. Film ma taką konstrukcję, że dobrze wiemy, co może wydarzyć się po kwadransie, a co po trzech. .. Tak więc oglądamy na ekranie ekonomiczny teleszoł - nagle do studia wdziera się facet, który stracił cały majątek, powierzając środki polecanemu w programie funduszowi. I chciałby dowiedzieć się, co naprawdę się stało, bo nie wystarczają mu tłumaczenia, że to błąd w algorytmie komputerowym... Powstrzymać desperata może tylko wyjaśnienie sprawy.

W filmie mamy paradę świetnych aktorów, m.in. Julię Roberst i George’a Clooneya. Ona jest producentką programu, on prowadzącym. I choć obie postacie złożone są z klisz, to Clooneyowi udaje się całkiem zgrabnie pokazać zachłyśniętego sobą błazna z telewizji. I nawet pod koniec filmu nie mamy pewności, czy cokolwiek go zmieni.CP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!