https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Perła w szkolnej koronie

Rok temu stałam przed dylematem, jakie gimnazjum wybrać dla swojego dziecka. Marzyła mi się szkoła - w skrócie rzecz ujmując - w której nie będzie wiało nudą, a uczeń będzie traktowany podmiotowo. W końcu jednak zachowawczo zdecydowałam, mając na względzie tegoż dziecka dobre samopoczucie, „mniejsze zło”: placówkę blisko domu, wysoko notowaną w rankingach i taką, gdzie uczą się córki przyjaciółki.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/czarnowska_ewa.jpg" >Rok temu stałam przed dylematem, jakie gimnazjum wybrać dla swojego dziecka. Marzyła mi się szkoła - w skrócie rzecz ujmując - w której nie będzie wiało nudą, a uczeń będzie traktowany podmiotowo. W końcu jednak zachowawczo zdecydowałam, mając na względzie tegoż dziecka dobre samopoczucie, „mniejsze zło”: placówkę blisko domu, wysoko notowaną w rankingach i taką, gdzie uczą się córki przyjaciółki.

W tym samym czasie moja przyjaciółka z Warszawy postanowiła, że jej córka będzie wożona przez całą stolicę do niepublicznej szkoły o wyrafinowanym programie autorskim. Taka decyzja wydawała mi się ortodoksyjna. Do czasu, kiedy tamta pierwszoklasistka o mieście średniowiecznym nie zaczęła się uczyć na warsztatach w Toruniu, a moja - stuka o tym tylko z podręcznika, nie śledząc śladów średniowiecza nawet w swoim mieście... Gimnazja autorskie, autorski właśnie projekt bydgoskich pedagogów, były i są solą w oku wielu ludzi. Niedawno jeszcze szczypały nawet ministerialnych urzędników, którzy badali zasadność ich powołania. Nasi nauczyciele i dyrektorzy nie mają zaś wątpliwości - to błędne koło. „Autorskie” wysysają zdolnych uczniów ze szkół rejonowych, skazując je na obniżanie poziomu, coraz słabsze wyniki, co w efekcie czyni szkołę z roku na rok coraz mniej atrakcyjną dla kolejnych roczników, a pedagogom daje coraz mniejszą pewność zatrudnienia. Jak jednak odważnie przyznaje jeden z dyrektorów, burzy to w nim krew szefa placówki, ale jako ojciec, prawdopodobnie sam skierowałby dziecko do takiego gimnazjum.

<!** reklama>Tam, gdzie nie będzie wiało nudą, bo zbiera się ekipa dzieciaków żądnych wiedzy, wymagających stałej motywacji, gotowa na wszystko. Na rozwiązywanie skomplikowanych zadań w drodze do olimpiad matematycznych. Na pisanie esejów, a nie dukanie „co autor chciał przez to powiedzieć”. Tam, gdzie jest czas na poznanie Janka, a nie tylko sprawdzenie, czy Kowalski jest w szkole.

Oba opisane na początku gimnazja są płatne. Bydgoskie gimnazja autorskie są publiczne, darmowe. I to ich koronna zaleta.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski