A kim są ludzie, na których oburzają się mieszkańcy? W większości ich sąsiadami – jak nie z tego samego bloku, to któregoś z pobliskich, gdy nie znaleźli miejsca pod swoim. Często więc bywa tak, że jednego dnia oburzam się, że „obcy” zajmuje mi cały chodnik pod oknem, a drugiego dnia sam wkurzam kogoś w pobliskim bloku, bo nie znalazłszy miejsca pod własnym oknem, upolowałem je pod cudzym.
Nie dziwię się więc, że prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Zjednoczeni” ani myśli w tej kwestii wkładać palec między drzwi. Tym bardziej, że jego narzędzia do egzekwowania porządku na ulicach są bardzo skromne. Co innego straż miejska i policja. I im jednak też się nie dziwię. Problem jest tak powszechny, że gdyby chcieli reagować na niego z pełnym zaangażowaniem, to na inne działania nie zostałoby im czasu.
