Tak się złożyło, że prawie równocześnie ze złymi wiadomościami z Londynu Twitter opublikował dane, dotyczące liczby zablokowanych kont, zawierających treści pochwalające i nawołujące do terroru lub w inny sposób wspierające organizacje terrorystyczne.
Dużo tego jest. Tylko w ciągu ostatnich sześciu miesięcy zeszłego roku zablokowanych zostało 376 890 kont. Wychodzi ponad 60 tysięcy miesięcznie. W drugim półroczu 2015 roku liczba ta sięgała 20 tysięcy miesięcznie. Może ten przyrost jest zły, bo sugeruje, że liczba niebezpiecznych kont przybywa, a może jest dobry, bo świadczy o tym, że niebezpieczne treści są skuteczniej wyłapywane. Tak czy inaczej terrorystyczna wojna z Zachodem prowadzona jest nie tylko w Syrii, Iraku czy zachodnich metropoliach, ale też na portalach społecznościowych.
Salaam Bhatti z „Prawdziwego Islamu”, kampanii grupującej muzułmanów, przeciwstawiających się radykalizacji i przemocy w imię islamu, tłumaczył kilka miesięcy temu w brytyjskim „The Guardian”, że choć ekstremiści przegrywają zbrojnie, wciąż wykorzystują social media do rekrutowania młodych ludzi. „Prawdziwy Islam” to zresztą jedno ze środowisk współpracujących z Twitterem w wychwytywaniu spośród milionów twittów groźnych treści, ale, co ciekawe, znakomitą ich większość, bo aż 3/4 wyłapują nie ludzie, tylko specjalnie do tego przeznaczone oprogramowanie.
Ta aktywność Twittera w obronie przed używaniem tego medium jako użytecznego narzędzia dla terrorystów to efekt nacisków rządów państw najbardziej narażonych na ataki, społecznej presji, ale też groźby pojawienia się sądowych problemów. W styczniu BBC informowała, że rodziny dwojga amerykańskich obywateli, Nohemi Gonzalez, która zginęła w listopadzie 2015 roku w Paryżu, oraz Alexandra Pinczowskiego, który stracił życie równo rok temu podczas zamachu terrorystycznego w Brukseli, wystąpiły do sądu w Nowym Jorku z pozwem przeciwko Twitterowi, oskarżając korporację o to, że świadomie udzielała wsparcia dżihadystom.
Dla tradycyjnych mediów - tych starych, niemodnych i skazanych podobno na śmierć - to rzecz oczywista, że ponosi się odpowiedzialność za publikowane treści. Nowe media właśnie się przekonują, że odpowiedzialność to nie jakiś rupieć z analogowych czasów. Na naukę nigdy nie jest za późno. Zwłaszcza naukę pisaną krwią.