Rzeczywiste jest tylko to, że skandal wokół filmu wpisano do strategii jego promocji.
Jak trudno zaś zakończyć artystyczną prowokację aktem oskarżenia, nawet gdy ministrem sprawiedliwości jest Katon Ziobro, świadczy toczące się - a właściwie pełznące jak ślimak - dokładnie od dwóch lat dochodzenie wokół obrazy uczuć religijnych podczas wystawionego na Festiwalu Prapremier spektaklu chorwackiego performera Olivera Frljicia „Nasza przemoc, wasza przemoc”. Bydgoskie śledztwo zimą tego roku zostało zawieszone. Prokuratura zwróciła się o międzynarodową pomoc prawna, bo rzekomo nie może przesłuchać reżysera (choć w tym czasie pracował m.in. w warszawskim teatrze nad „Klątwą”) i aktorów z Bałkanów. A Frljić nadal pokazuje „Naszą przemoc, waszą przemoc”. W tym roku wywołał nią poruszenie w czeskim Brnie. Spektakl przerwało prawie 30 osób z ruchu Przyzwoici Ludzie. Utworzyli na scenie łańcuch i przeszkadzali aktorom. Demonstranci zostali wyprowadzeni przez policję.
Bardziej przejąłem się w ostatnim tygodniu inną aferą z księdzem w roli głównej. Bo to już nie fiction, tylko reality. Myślę o dziennikarskim śledztwie wokół mobbingu w stowarzyszeniu Wiosna, mobbingu uprawianego przez ks. Jacka Stryczka. Nie piszę „rzekomego mobbingu”, bo reportaż w Onecie został bardzo dobrze udokumentowany. Świadectwo 21 byłych i obecnych pracowników Wiosny dowodzi, że to nie zemsta grupki zawistnych osób. Żal mi tych zmaltretowanych psychicznie ludzi i żal mi też Szlachetnej Paczki – inicjatywy bardzo sprawnie rozwijanej, także w Bydgoszczy.
Pojawiły się zatroskane głosy, czy Szlachetna Paczka przetrwają odejście szefa dręczyciela. Racja, aktywistom Paczki będzie się trudno podnieść. Jeśli jednak autentycznie chcą pomagać, to na Szlachetnej Paczce świat się nie kończy. Może ją zastąpić np. Szczodra Paczka. Ba, nie musi to być koniecznie ogólnopolska inicjatywa. Szczodre Paczki można wręczać w samej Bydgoszczy czy w regionie. Będą na pewno mniej marketingowo rozdmuchane, ale może dzięki temu szczersze.
Na zakończenie kościelnych obrachunków słów parę o oburzeniu niektórych rodziców na wieść, że w szkole na Wyżynach dyrektorka 19 września zamiast na lekcje wysłała dzieci na mszę. Msza odbywała się w związku z peregrynacją obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w diecezji bydgoskiej.
Nie jest to odosobniony przypadek. W mojej parafii, w Brzozie, obraz gościł w tym tygodniu. Nabożeństwa dla uczniów w poniedziałek i wtorek odbywały się w godz. 8.15-11.00. Jednak nie biję z tego powodu na alarm. Szkoła wprawdzie jest świecka, ale za wychowanie dzieci przede wszystkim odpowiadają rodzice. Jeśli większość z nich uznaje, że peregrynacja obrazu jest zdarzeniem tak ważnym, że warto dla niej poświęcić lekcje, to szkoła powinna to uszanować. Oczywiście wpierw zapytawszy rodziców o zdanie i dbając, by uczniowie, którzy na mszę nie pójdą, nie byli traktowani w szkole jak gorszy sort.
FLESZ - Od października bez dowodu rejestracyjnego i OC
źródło: TVN/x-news