W wypadku zginęli dwaj doświadczeni lotnicy. Jednym z nich był Karol Kubit z Nakła, któremu udało się przelecieć motolotnią nad Bałtykiem.
<!** Image 2 align=right alt="Image 31795" sub="Awionetkę F-14 „Comet” pilotował Karol Kubit z Nakła (z przodu). Towarzyszył mu Janusz K. z Bielska-Białej">Nic nie zapowiadało, że dojdzie do tragedii. Na lotnisku aeroklubu odbywał się pokaz dla zaproszonych gości, wśród których, oprócz pilotów z całej Polski i Radosława Sikorskiego, ministra obrony narodowej, zjawili się również przedstawiciele władz samorządowych Bydgoszczy i województwa. W niedzielę miał się bowiem odbyć festyn z okazji jubileuszu 60-lecia istnienia Aeroklubu Bydgoskiego i święta lotnictwa. Jedną z atrakcji miał być odrestaurowany dwupłatowiec PO-2, nazywany „pociakiem”.
Przerwane święto
- Nie odmówiłem sobie przyjemności i przeleciałem się „pociakiem”. Co prawda silnik pracował jak snopowiązałka, ale ten lot pozostanie na długo w mojej pamięci - mówił Radosław Sikorski.
<!** reklama left>Po godzinie 18 większość maszyn była już w hangarach, a część uczestników przeniosła się do budynku, w którym odbywał się bankiet.
W powietrzu, jako jeden z ostatnich, kończył ewolucje Karol Kubit. Niespodziewanie dla obserwatorów maszyna runęła w dół i spadła na płytę lotniska.
Śmiertelny korkociąg
- Ten dwupłatowiec podobał mi się od początku. Sfilmowałem nawet jego start do ostatniego, tragicznego, jak się okazało, lotu - mówi Jan Szafrański, który zajmował się nagłośnieniem podczas pokazu. - Obserwując przelot, spostrzegłem, że dzieje się coś niedobrego.
Samolot wykonał płaski korkociąg, z którego pilotowi już nie udało się wyjść. Tragedia miała miejsce około godziny 19.15. Tuż po uderzeniu w ziemię samolot stanął w płomieniach.
Na pomoc wyruszyli strażacy, ale było za późno na ratunek.
- Strażacy mogli tylko dogasić palący się wrak cometa - mówi brygadier Paweł Frątczak z Państwowej Straży Pożarnej.
Wezwani na miejsce wypadku policjanci dokonali oględzin szczątków maszyny i zwłok dwójki pilotów. Zabezpieczyli również teren, by eksperci od wypadków lotniczych mogli ustalić przyczyny katastrofy.
Karol Kubit w swój ostatni lot wystartował w towarzystwie swojego kolegi, pilota Janusza K. z Bielska-Białej, który swój samolot zostawił w hangarze. Polecieli awionetką FK-12 „Comet”. Obydwaj byli doświadczonymi pilotami samolotów ultralekkich.
- Karol jako pierwszy z Polaków dokonał dużego wyczynu. Przeleciał motolotnią nad Bałtykiem na duński Bornholm - mówił tuż po wypadku Stanisław Szpera, prezes Aeroklubu Bydgoskiego.
To nie pierwszy wypadek lotniczy w ostatnich miesiącach, jaki miał miejsce w naszym regionie. W maju na lotnisku toruńskiego aeroklubu szybowiec spadł na dach hangaru. Kierujący nim 44-letni Rafał T. przygotowywał się do zdobycia licencji pilota. W katastrofie został ciężko ranny. Do wypadku doszło, mimo że leciał w towarzystwie doświadczonego instruktora lotniczego, który również doznał obrażeń ciała.