W latach 90. przyjęliśmy billboardy z otwartymi rękoma, jako element lepszego świata. Poczucie estetyki ustąpiło miejsca takim pojęciom jak „wolny rynek” i „reklama dźwignią handlu”.
PRZECZYTAJ:Miasto walczy ze szpetną reklamą
Minęło trochę czasu, zwiedziliśmy kawałek Europy. Okazało się, że zasłanianie płachtami okien w zabytkowych kamienicach to nie element wolnego rynku, tylko wolne żarty z mieszkańców.
Przekonaliśmy się, że większe i bardziej błyszczące nie oznacza lepsze. Kibicuję zmianom, które zachodzą na naszych ulicach. Mam nadzieje, że nowe prawo ukróci reklamową samowolę.