Na tę zmianę prawa drogowego oczekuję we własnym dobrze pojętym interesie. Nie chcę bowiem zamienić wygodnego mieszkanka na ponurą celę. A o to nietrudno, gdy przepisy nie są jednoznaczne.
Trudno mi bowiem przychodzi zabawa w psychologa głodnych. Nigdy nie wiem, czy zatrzymując się przed przejściem, głodny chce mi umożliwić przejazd, czy może zagapił się albo zagadał przez telefon i zaraz wejdzie mi pod koła.
PRZECZYTAJ:Pieszy pod kołami, więc policjantom kończą się nerwy. Mandaty to już mało
Dla świętego spokoju niech więc będzie już tak, że jak syty widzi głodnego przy pasach, to staje i cierpliwie czeka, aż głodny wróci do przytomności i ruszy przez jezdnię.
Nawiasem mówiąc, takich nieprzytomnych głodnych pełno było przedwczoraj przy cmentarzach. Rozumiem, że to był dzień zadumy, lecz przecież tego dnia zadumani bywają też syci - zwłaszcza niedzielni syci. Głodni, nie kuście losu!