Telefony komórkowe, portfele, biżuteria, a nawet odzież. Leżąc w szpitalu, trzeba mieć wszystko na oku, aby nie dać się okraść.
W 2009 roku w szpitalach na terenie powiatu bydgoskiego doszło do 29 kradzieży przedmiotów, których wartość przekraczała 250 złotych. W policyjnej statystyce jest to już przestępstwo. W ubiegłym roku takich zdarzeń było 44. Od stycznia do końca września bieżącego roku odnotowano 19 szpitalnych kradzieży w powiecie.
<!** reklama>
- Zwykle łupem złodziei padają telefony komórkowe, pieniądze, biżuteria i dokumenty. Zdarzają się również kradzieże odzieży - mówi asp. szt. Maciej Osinski z Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Szpital każdego dnia odwiedza mnóstwo osób. Czasem dostajemy sygnały od personelu, że ktoś podejrzany kręci się po szpitalu. Oczywiście, zawsze na nie reagujemy.
Drobniejsze kradzieże traktowane są jako wykroczenia. Policja nie prowadzi jednak szczegółowych statystyk w tej dziedzinie.
Drobiazgów nikt nie liczy
Nikt nie zgłasza na policję, że zginęło mu 10 złotych. - Wejście na szpitalny oddział nie jest proste. Trzeba zadzwonić, poinformować pielęgniarkę. Ale szpital jest także miejscem publicznym i zawsze może się zdarzyć, że podstępem na oddział dostanie się osoba niepowołana. Bardzo pomagają monitoring i ochrona. Kamery z jednej strony pełnią funkcję odstraszającą, a z drugiej są nieocenione w przypadku namierzania sprawy kradzieży. Materiały z nagrań są przekazywane policji, gdy zachodzi taka potrzeba - wyjaśnia Kamila Wicińska, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. dr. Jana Biziela. - Ze względu na intymność pacjentów kamer nie zamontowano w salach chorych oraz w toaletach. Plagą są kradzieże drobnych elementów wyposażenia łazienek. Znika wszystko - od papieru toaletowego i mydelniczek po wieszaki, a nawet deski klozetowe. Na to jednak nie mamy wpływu.
- Dla pacjentów, którzy trafiają na oddział ratunkowy, a mają przy sobie przedmioty o wysokiej wartości - większe sumy pieniędzy czy inne kosztowności - i nie chcą narazić się na ewentualną ich utratę, mamy depozyt, w którym można je przechować na czas pobytu w izbie przyjęć - mówi Marta Laska, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. dr. Antoniego Jurasza. - Mamy również depozyt odzieży dla pacjentów hospitalizowanych w klinikach. Szpital wyposażony jest w system monitorujący wszystkie pomieszczenia ogólnodostępne. Przez całą dobę szpital ochrania firma zewnętrzna.
W depozycie bezpieczniej
Odzież przechowywana jest w magazynie, natomiast cenne przedmioty trafiają do sejfu. Każdy przedmiot podczas przyjmowania go w depozyt jest dokładnie opisywany i pakowany. Cenne rzeczy przyjąć musi co najmniej dwóch pracowników. Kopia kwitu przyjęcia w depozyt dołączana jest do dokumentów pacjenta. - Gdy dojdzie do kradzieży na oddziale, zarządzający nim personel informuje policję i dyrekcję szpitala. Przyznaję, że jeszcze parę lat temu kradzieże zdarzały się często. Teraz sporadycznie. To zasługa monitoringu - dodaje Kamila Wicińska.
Wychodząc z sali, cenne przedmioty lepiej zabrać ze sobą lub oddać na przechowanie pielęgniarce. Zawsze warto zwracać uwagę na osoby wchodzące na oddział. W razie wątpliwości lub podejrzeń, należy powiadomić personel lub policję. Zasada ograniczonego zaufania to podstawa. Złodzieje najczęściej wchodzą na oddział pod pozorem odwiedzin chorego znajomego. Rzadko zdarza się, by działali na tyle profesjonalnie, by wcielać się w rolę lekarza lub pielęgniarki. Ostatnio taki chwyt zastosowała pewna złodziejka z Lublina.