Jestem jak ksiądz Sowa. No, może nie do końca, bo wino pewnie pijam podlejsze, a za znajomków mam głównie swojaków z Pomorza i okolic, a nie generałów i ministrów. Ale jedno łączy nas niewątpliwie. Obu nas nagrano.
Mnie co prawda w okolicznościach niegroźnych, ale zawsze. Otóż dawno, dawno temu, w czasach młodzieżowych, złośliwy kolega nagrał potajemnie nasze alkoholowe wynurzenia o sensie życia i urokach koleżanek, czym zapewnił nam sławę lokalnych głupków, puszczając to potem na licznych spotkaniach towarzyskich. I do dziś nie mogę uwierzyć, że z moimi zacnymi kompanami mogliśmy wygadywać takie durnoty... Dlatego do ofiar firmy nagraniowej „Sowa i przyjaciele” podchodzę z wyrozumiałością wielką, bo oni też pewnie nie mogą uwierzyć. Choć oczywiście jeśli chodzi o typków, uprawiających tam załatwiactwo niecne, empatia już nie działa.
Ojciec Kazimierz - swoją drogą człowiek przesympatyczny - niby na tych nagraniach nic zdrożnego nie wyczynia. Że ma poglądy jak z TVN i leciuchno przeklina? Bez przesady, co to za odkrycie. A mimo wszystko wyszło to niefajnie. Bo z księżmi z telewizorów - czyli celebrytami pełną gębą - jest problem. Nie bardzo jakoś wpasowują nam się w format. O dziwo łatwiej nam znieść już nawet tego dyżurnego tłuściutkiego hierarchę, któremu z pokorą bardzo nie po drodze niż księdza- gwiazdora. A ojciec Sowa na nagraniach wypada jak Kazimierz Wielki albo Wujek Dobra Rada - wie, co począć z mediami, diecezjami, strategią PR, stołkami w spółkach - do tego z takim nieznośnym uroczyskiem bon vivanta... I jak słuchałem księdza Kazimierza, to skojarzył mi się wcale nie - jak chcieliby niektórzy - z krzywym odbiciem naszej największej kościelnej gwiazdy, ojca Tadeusza (swoją drogą bohatera legendarnego fake newsa o maybachu), ale raczej ze świętej pamięci księdzem Herykiem z Trójmiasta, odzianym w ten groteskowy biały garnitur i rozliczne dodatki. I choć współczuję księdzu, że jakiś podlec nagrał go w sytuacji bardzo prywatnej, to przydałoby się trochę więcej refleksji , niż tylko „Polacy, nic się nie stało”.
A tak swoją drogą, nagrania księdza na imieninach wyciągnięto po to, żeby przykryć newsa o pani Małgosi „90 tysięcy” Sadurskiej. Przy okazji przykryto jednak parę sukcesików władzy. No, ale kto rządzącym zabroni?