Nie pobiegnie i nie doniesie „uprzejmie, aczkolwiek z obrzydzeniem”, że pozbywamy się zasadzonego nierozważnie pod oknem malutkiego świerku, który urósł niespodziewanie do pierwszego piętra. To niewątpliwa korzyść.
„Nowelizacja zakłada przede wszystkim przeniesienie kompetencji do regulowania spraw związanych z wycinką drzew i krzewów na poziom lokalny. (...) To do samorządów będzie należała decyzja, czy zliberalizować zasady ochrony zadrzewień, czy wręcz przeciwnie - zaostrzyć je, aby objąć ochroną obiekty cenne przyrodniczo, które są jej wizytówką.” - czytam na stronie Ministerstwa Środowiska i tu mam trochę ciarki... Lata temu na plecy samorządów spadła oświata, za nią drogi, służba zdrowia. Poszczególne gminy radzą sobie z problemami różnie. Jak coś staje się za drogie, to się likwiduje lub przestaje dbać. Czy teraz każda inwestycja będzie możliwa, bo żadne drzewo jej nie przeszkodzi?