Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Bydgoszczy, obsługujące numer alarmowy 112, działa już prawie tak, jak zapisano to w założeniach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Mechanizm jest prosty - wykręcając taki numer, łączymy się z jednym z operatorów CPR - z centrum najbliższego miejsca, w którym jesteśmy. Operator zadaje nam kilka prostych pytań, żeby ocenić rodzaj zagrożenia.
[break]
- Przede wszystkim chodzi o ustalenie miejsca, czasu i tego, co właściwie się stało - mówi Lech Kubera, dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. - To trudne zadanie, bo wymaga opanowania emocji rozmówcy, ale także swoich własnych.
Po ocenie rodzaju wypadku, informacja od operatora jest przekazywana do dyżurnego jednej ze służb, które zaczynają działać. W niedalekiej przyszłości takie informacje będą przesyłane między komputerami, po naciśnięciu klawisza Enter.
To, co spędza sen z powiek operatorom, to... żarty. - Niektóre z nich są tak niewybredne, że nawet nie można ich zacytować - mówi Lech Kubera. - Osiemdziesiąt procent z nich w ogóle nie kwalifikuje się do podjęcia jakichkolwiek działań.
Żartownisie chcą zamawiać pizzę, proszą o sprawdzenie repertuaru kin, rozkładu jazdy autobusów czy odblokowanie telefonu... Padają absurdalne pytania w rodzaju: „czy ma pani mikroskop?”. - Niektórzy żartownisie, wciąż te same osoby, potrafią dzwonić po kilkadziesiąt razy dziennie, ze zgłoszeniami w rodzaju „potrąciłem dwa bałwany”, albo że „miałem kolizję z kurą, ale kura zbiegła z miejsca zdarzenia i zostały tylko ślady...” - mówi Radosław Bogusławski, szef bydgoskiego CPR. - Niektóre z tych osób stanęły za to przed sądem.
Liczba tego typu żartów jest ogromna. W ubiegłym roku w centrach powiadamiania ratunkowego odnotowano w sumie ponad 21,3 miliona zgłoszeń. W Bydgoszczy
- około 1,3 mln. Rzeczywistych zdarzeń, przekazanych odpowiednim służbom, było 184 tys. Najwięcej pracy mieli policjanci - 97,9 tys. interwencji, oraz ratownicy medyczni - 84 tysiące. Strażacy mieli 8,7 tysiąca przekazanych spraw.
- Apelujemy i prosimy, żeby nie robić sobie z numeru 112 rozrywki, bo w tym czasie blokujemy linię - mówi Bartłomiej Michałek, rzecznik wojewody. - W tym czasie ktoś może potrzebować pomocy. Żartując, przeszkadzamy w ratowaniu życia.