Niedawno obejrzałam film dokumentalny, pokazujący efekty stosowania w celach leczniczych marihuany oraz opowiadający o tym, dlaczego Amerykanie zrezygnowali z prowadzenia badań właściwości konopi.
Za oceanem chodziło o to, by niektórzy mogli utrzymać swoje dochody z nielegalnego handlu ziołem. Jeśli w tym filmie było choć trochę prawdy, to chciałabym, żeby ktoś poważnie zabrał się do takich badań.
Tylko wyniki analiz pozwolą na to, by z czystym sumieniem określać, czy i w jakich przypadkach stosowanie marihuany jest szkodliwe. Wolę opierać się na nauce, nie na przypuszczeniach.
Zresztą w wielu europejskich państwach, także u naszych południowych sąsiadów, stosunek do „maryśki” jest zupełnie inny.