[break]
Gdybym miała Panią włożyć w pewną stylistyczną szufladkę, miałabym pewien kłopot.
Ja dodałabym, że jestem przede wszystkim autorką tekstów. Choć też wykonuję czyjeś znakomite teksty, np. Agnieszki Osieckiej czy Jonasza Kofty, moich wielkich autorytetów.
Od kilkunastu lat mieszka Pani w Krakowie, chociaż urodziła się w Warszawie, na tej drodze pojawiły się też Australia i Katowice.
Katowice tylko weekendowo. Jeździłam na zajęcia do studia Doroty Pomykał, przygotowywać się do egzaminów do szkoły teatralnej. W Australii znalazłam się, kiedy zaczynałam liceum. Mój tata wygrał konkurs i wyjechaliśmy całą rodziną na pięć lat do południowej Australii, do Newcastle. Tam pisałam białe wiersze i opowiadania tyle tylko, że po angielsku.
Nie ciągnęło Pani, aby tam zostać?
Żeby zostać, to nie, ale ostatnio chodzi mi po głowie wizyta w Australii, żeby ponownie dotknąć klimatu tego kraju. Żeby usiąść na plaży i jeszcze tego doświadczyć.
To musiała być ważna przygoda dla Pani.
Być może dlatego piszę. Miałam dużo czasu na przemyślenia i zostałam wyabstrahowana z bezpiecznej rzeczywistości, do której byłam przyzwyczajona. Musiałam siebie odnaleźć w kompletnie nowej sytuacji. Tam też silnie zanurzyłam się w muzyce poważnej - miałam takie marzenia, żeby zostać dyrygentem. Słuchałam dzień i noc muzyki poważnej, i grałam na wiolonczeli. Tam wszyscy uczą się na czymś grać, choć większość nie będzie nigdy muzykami. Tam do konserwatorium chodzą nie tylko studenci, ale i licealiści, i zupełni amatorzy.
Zawsze były w równowadze śpiewanie, aktorstwo i pisanie?
Aktorstwo pojawiło się w trakcie liceum w Australii, muzyka, jeśli się jej nie rozwija u nas, w Polsce, nie jest możliwa do zawodowego osiągnięcia. Nie byłam osobą zbyt otwartą, co też mi utrudniało wstęp do szkoły aktorskiej. Byłam bardzo zamknięta, a profesorowie myśleli, że aktorstwo jest ostatnią rzeczą, którą powinnam się zajmować. Jednak się uparłam i wszystko jest możliwe, jak tylko człowiek tego chce.
I studio Doroty Pomykały Panią otworzyło?
I Lart Studio w Krakowie. To wszystko otworzyło mi niesamowicie głowę. Wspaniałe przygody i szansa na zahartowanie się. Człowiek wychodzi spod klosza, a tu po prostu dżungla. Już się pojawiała rywalizacja i zgrzytanie zębami - to znakomita szkoła życia. Atmosfera niekoniecznie była zawsze miła.
W Krakowie odnalazła Pani wewnętrzny spokój?
Ja nie mam wewnętrznego spokoju. Pewnie bym nie pisała, gdybym miała wewnętrzny spokój. Marzę o nim, ale nic z tego. Pewnie nie nosiłoby mnie - uważam, że niepokój jest sprzymierzeńcem twórczości. To chyba tak wygląda.
Pani lubi kameralną atmosferę w kontakcie z publicznością.
Tak podobno jest. To są spotkania, które dają satysfakcję stronom. W najmniejszym stopniu się nie oszczędzam. W ogóle trudno zdefiniować jaką piosenkę wykonuję - na pewno nie jest to piosenka aktorska, mamy trochę jazzu, jazz-rocka.
Teczka osobowaAgnieszka Grochowicz
Współpracuje z czołówką polskich kompozytorów piosenek. Przez wiele lat była członkiem zespołu krakowskiej piwnicy artystycznej Loch Camelot. Współpracuje z Piwnicą pod Baranami.
Uczestniczka dorocznych Nocy Poezji, organizowanych przez Urząd Miasta Krakowa. Jest laureatką licznych festiwali piosenki artystycznej oraz Stypendium Twórczego Miasta Krakowa. I choć jej piosenki są grane przez rozgłośnie radiowe w kraju, a „Kołysanka niestosowne sny” zajęła 1. miejsce na Alternatywnej Liście Przebojów Radia Kraków, artystka wciąż nie nagrała płyty. Z kolei jej piosenki wykonują, m.in. Mirosław Czyżykiewicz na płycie „Odchodzę, wracam” czy Artur Andrus z Agnieszką Rosnerówną na krążku „Niby nic”.