W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o Adamie Świerczyńskim ze Świecia, który został nieuczciwie potraktowany przez firmę z Gdańska. „Express” pomógł mu w odzyskaniu należności.
Nasz Czytelnik z zawodu jest murarzem i dekarzem. Nie ma jednak stałej pracy i utrzymuje się jedynie z prac dorywczych. W kwietniu wyjechał do Gdańska, bo tamtejsza firma budowlana szukała fachowców przy stawianiu domów. Przedsiębiorstwo zapewniało po 1,5 tysiąca złotych miesięcznie na rękę. Pierwsza wypłata za kwiecień wpłynęła terminowo i w obiecanej wysokości.
- Potem już jednak było coraz gorzej. Przeniesiono nas do kontenera, gdzie spaliśmy w ośmiu w strasznym ścisku. Zaczęły też się opóźnienia w wypłatach - relacjonuje mieszkaniec Świecia.
Za maj Adam Świerczyński dostał tylko 500 złotych. Nie wypłacono mu też, podobnie jak innym pracownikom, ani grosza za czerwiec, a za lipiec jedynie kolejne 400 złotych „zaliczki”. Po nieudanych rozmowach z właścicielami firmy Adam Świerczyński i kilku innych pracowników zrezygnowało z pracy i wróciło do domów. Firma zalegała jednak świecianinowi w sumie 3,6 tysiąca złotych.
Nasz Czytelnik przez trzy miesiące próbował bezskutecznie skontaktować się dyrekcją. W końcu poprosił nas o pomoc.
Obydwaj współwłaściciele firmy przez dwa tygodnie, albo byli nieuchwytni albo obiecywali, że pieniądze będą wypłacone lada dzień. W tym czasie dziennikarz „Expressu” ustalił, że przedsiębiorstwo prowadzi też działalność w naszym regionie. Podczas kolejnej rozmowy z jednym z szefów gdańskiej firmy postawiliśmy sprawę jasno: albo Adam Świerczyński otrzyma zaległe 3,6 tys. złotych, albo ujawnimy na łamach gazety nazwę spółki. Dopiero to pomogło.
- Nie chcę psuć sobie interesów przez złą reklamę. Postaram się, żeby jak najszybciej przelano całą kwotę na konto pana Świerczyńskiego - obiecał w miniony wtorek jeden ze współwłaścicieli.
Wczoraj mieszkaniec Świecia dostał całą sumę, o którą tak długo walczył. - Gdyby nie wasza pomoc, nie wiem, czy cokolwiek bym wskórał - nie ukrywa radości Adam Świerczyński.