Gdy wprowadzałam się do mieszkania, kamienica była w opłakanym stanie, bez bramy głównej, obskurna i zapluta, podobnie jak ulica Dworcowa, która przypominała mordownię. Minęło kilka lat, kamienica kwitnie, Dworcowa też, bulwary wypiękniały, Wyspa Młyńska - marzenie. Przychodnia jest dwa kroki od domu, parkować udaje się rzut beretem od „M”, wszędzie jest blisko - czegóż więcej chcieć?
O tym „czegóż” pisze niżej mój kolega - ja mam chwalić, bo tak się umówiliśmy. Nie wolno mi więc zaglądać na niczyją listę płac, ani do „pośredniaka”. Mogę zajrzeć na afisz. Bywają weekendy, w które chce się pójść w dwa różne miejsca naraz i o tej samej godzinie. W Święto Niepodległości też należałoby się rozerwać, by w punkcie „A” jeść gęsinę po marszałkowsku, kilka metrów dalej biec w Biegu Niepodległości, jeszcze gdzie indziej stylizować się na lata XX, wreszcie w Ostromecku śpiewać pieśni patriotyczne. Chcesz działać społecznie? Organizacji ci u nas bez liku, nie ma wymówki. Nawet studiować można za darmo, można też spróbować nie podcinać innym skrzydeł i mówić, że prawdziwe życie jest gdzieś tam... Usłyszałam przy okazji jednej z rozmów o niekorzystnym dla nas rankingu miast, że mieszkańcy Torunia nie powiedzą złego słowa na swój gród, choćby ich przypalali rozżarzonym żelazem, a bydgoszczanie przeciwnie...