Psy żywiły się świniami, które zdechły z głodu, a konie trzymane były w zaniedbanej stajni. Gdy rolnikowi z Mięcierzyna chciano odebrać inwentarz, właściciel podpalił zagrodę.
<!** Image 2 align=right alt="Image 100816" sub="Zwierzęta w zagrodzie Jana Sz. zdychały z głodu. - Padłe sztuki były zjadane przez psy - mówi Wojciech Jabłoński, szef żnińskiej prokuratury Fot. Iwona Matusiak">Sąd skazał 75-letniego rolnika z Mięcierzyna niedaleko Żnina na 1,5 roku pozbawienia wolności, ale wyrok został mu zawieszony warunkowo na okres pięciu lat.
Mężczyźnie zakazano jednak hodowli zwierząt przez 8 lat. Sędzia, prowadzący proces Jana Sz., orzekł też przepadek zwierząt zabranych rolnikowi. Mężczyzna dostał dozór kuratora.
Podczas dochodzenia ustalono, że od co najmniej 2007 roku rolnik trzymał zwierzęta w skandalicznych warunkach.
- Doprowadził do padnięcia z głodu co najmniej trzech świń - mówi Wojciech Jabłoński, szef żnińskiej prokuratury. - Padłe sztuki były zjadane przez psy. Wygłodzone konie były trzymane na nieusuwanym oborniku, głowami dotykały sufitu.
<!** reklama>Jan Sz. mieszkał w podobnych warunkach. Miał pokój w tym samym budynku, który służył za oborę i stajnię. Sprawa wyszła na jaw na początku maja tego roku, podczas przypadkowej wizyty policjantów w gospodarstwie. To oni zawiadomili władze gminy Rogowo. Zapadła decyzja o odebraniu zwierząt z gospodarstwa Jana Sz. i umieszczenia ich u kogoś, kto zapewniłby im godziwe warunki bytowania. Rolnikiem, który zgodził się przyjąć wygłodzone konie, psy, kaczki i świnie był Marek Sobociński z Wójcina.
Kiedy jednak przyjechała ekipa, która miała zabrać zwierzęta, Jan Sz. podpalił zagrodę z końmi. Ogień udało się ugasić, a właściciel został przewieziony do szpitala. Po badaniu wrócił do domu.
Jak informował Tomasz Zwolenkiewicz, rzecznik prasowy Pałuckiego Centrum Zdrowia w Żninie, nie było podstaw do leczenia mężczyzny w zakładzie psychiatrycznym, chociaż Krzysztof Jaźwiński, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji, był przekonany, że rolnik takiej pomocy potrzebuje.
Mieszkańcy Mięcierzyna też nie wystawili Janowi Sz. dobrej cenzurki.
- To nie jest pierwszy przypadek głodzenia zwierząt - mówili w maju, kiedy odwiedziliśmy gospodarstwo po raz pierwszy. - Pięć lat temu zagłodził maciorę i konia. Jest agresywny. Kiedy przyjechali policjanci, gonił ich po polu i strzelał do nich z dubeltówki. Gdy raz z głodu przewrócił się koń, to go bił łańcuchem. Wobec zwierząt stosuje okrutne kary. Jeśli koń nie pracuje, jeść nie dostanie, a przecież pieniądze ma, bo otrzymuje emeryturę - mówią mieszkańcy.
Prokurator Wojciech Jabłoński zapewnia, że w zagrodzie Jana Sz. do maltretowania czworonogów już nie dojdzie.
- Niech wyrok, który dostał, będzie przestrogą dla innych - mówi - Zwierzęta to istoty odczuwające ból i znęcanie się nad nimi winno być napiętnowane.