Temat braku ogarnięcia tematu odśmiecania Bydgoszczy przez podlaską firmę dominuje od wielu tygodni nasze łamy i strony internetowe. Formalne zapętlenie sprawy staje się coraz gęstsze, a wściekłość ludzi, płacących miastu za oczyszczanie podwórek przekracza skalę (a jak wrażliwy jest temat bezpieczeństwa sanitarnego w czasie pandemii, nie musimy nikogo przekonywać).
Rzecz jednak w tym, że miasto nie tyle wybrało Komunalnika do tego dzieła, co zostało zmuszone przez przepisy. Takie, które każą się podporządkować ścieżce przetargowej na wykonanie usługi nawet wtedy, gdy nie ma się do efektu przekonania. Izba obrachunkowa kazała przywrócić do gry firmę, która - jak się wydaje, nie zmierzyła swoich sił na zamiar posprzątania wielkiej Bydgoszczy. Zwykły człowiek, gdy go nie stać na utrzymanie mercedesa, nie rujnuje się na jego zakup. A tu mamy do czynienia zdecydowanie z opcją małolitrażową. Tylko, co to obchodzi bydgoszczan?...
