Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Nie gardzimy darami dla zwierząt, ale takich zgłoszeń mamy bardzo dużo - mówi dyrektorka schroniska

Małgorzata Pieczyńska
Małgorzata Pieczyńska
Tadeusz Pawłowski
Nasza Czytelniczka chciała ofiarować bydgoskiemu Schronisku dla Zwierząt rzeczy na legowiska. Jej gest nie spotkał się z zainteresowaniem. Do wczorajszego poranka nikt po dary się nie zgłosił.

Renata Janiszewska mieszka na Glinkach. Przy okazji domowych porządków, postanowiła wesprzeć podopiecznych schroniska i przygotowała kilka pakunków, w których znajdują się poszwy na kołdry, poszewki na poduszki, koce i ręczniki. Nie ma własnego samochodu, więc zadzwoniła do schroniska z prośbą o odbiór darów.

- Tracę już cierpliwość - mówi bydgoszczanka. - Chciałam pomóc zwierzętom, ale odzew jest marny. To po co właściwie organizowane są te apele o wsparcie? - pyta.
[break]
Jak zapewnia, pierwszy raz zadzwoniła do schroniska 1 września. Zgłoszenie zostało przyjęte. - Prosiłam, aby nazajutrz ktoś odebrał dary do godziny 12, bo później musiałam iść do pracy - mówi pani Renata. - Nikt nie przyjechał, więc zadzwoniłam ponownie. Okazało się, że może to potrwać dwa dni z uwagi na dużą liczbę zgłoszeń. Czekałam cierpliwie, ale znów bez odzewu.

Po kolejnej mojej interwencji w czwartek pan kierowca zapewnił mnie, że osobiście przyjedzie w piątek do godziny 12. Ponownie nic z tego nie wyszło. Tym razem otrzymałam telefon z przeprosinami i prośbą o przesunięcie terminu na poniedziałek, gdyż konieczna była interwencja na mieście ze strażą miejską. Uzgodniliśmy, że od 14.30 będę w domu.

Około 16.15 zadzwoniłam do pana kierowcy. Wysłuchał moich żalów i zapewnił, że oddzwoni. I znowu nic. Już naprawdę nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi. Chciałam pomóc. Tak zwyczajnie od serca, a czuję się zignorowana. Przez kilka dni byłam więźniem we własnym domu, bo czekałam, aż ktoś przyjedzie po dary. Tak nie powinno być - dodaje.

Izabella Szolginia, dyrektorka bydgoskiego Schroniska dla Zwierząt, twierdzi, że jej pracownicy nie ignorują żadnego zgłoszenia. - Nie gardzimy darami. Szanujemy każdy odruch serca - podkreśla.

- Takich zgłoszeń mamy bardzo dużo. Dziennie odbieramy 150 telefonów z podobnymi prośbami. Nie jesteśmy w stanie wszędzie dotrzeć na czas. Mamy tylko dwa samochody i nie stać nas na dodatkowy wydatek paliwa. Zazwyczaj auto jedzie w dany rejon miasta i po drodze zabiera dary z kilku miejsc. Bywa też, że ludzie chcą sobie posprzątać w domu i wciskają nam rzeczy kompletnie nieprzydatne. Potem na ich utylizację musimy wydawać ponad 40 złotych. Z moich informacji wynika, że pani próbowała się do nas dodzwonić w minioną środę, ale jej się nie udało, bo telefon był zajęty. Na pewno odbierzemy te dary i przeprosimy za zwłokę. Jednak zapewniam, że nie wynika to z naszej złej woli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!