Właśnie „ułożyło”, a nie „zmusiło”. W wielkiej przewadze przypadków można bowiem złapać jakąś nitkę, która zaprowadzi do rozwiązania, choćby w części, problemu. To prawda powtarzalna od lat, właściwa dla każdego miejsca w Polsce.
Nie jest więc bydgoski raport o bezdomności pod względem diagnozy czy zaleceń czymś wyjątkowym, rewolucyjnym. Wygląda na kolejny porządnie wykonany projekt socjologiczny. Sami autorzy też chyba nie mają na ten temat większych złudzeń, bo przyznają, że dla ich bohaterów niewiele można zrobić. Jest jednak coś, co sprawia, że materiały, które od autorów dostaną do ręki gospodarze miasta, są absolutnie nietuzinkowe.
To kolekcja czarno - białych zdjęć bydgoskich bezdomnych zrobionych przez kogoś, kto naprawdę poznał ich dobrze, kto się pochylił nad ich historiami - dla nich samych. Dariusz Bareya opowiada o tych ludziach jak swojak, od środka. Problem „po bydgosku” będzie miał konkretne twarze, choć znów zostanie nierozwiązany.