Ucierpiał też, bynajmniej nie czarnoskóry, kierowca autobusu. Ten z kolei naraził się bandycie tym, że stanął w obronie studenta. Agresor, gdy już dał upust złości, wysiada z autobusu i spokojnie rozpływa się miedzy domami. Sprawiedliwość pewnie nie dosięgłaby go, gdyby nie technicznie kiepski, ale mimo wszystko pomocny wideomonitoring w autobusie. No i gdyby nie bydgoszczanie, którzy po publikacji zdjęć pomogli w rozpoznaniu sprawcy.
Zobacz
Moim zdaniem, wszystko w opowieści o poszukiwaniach bandyty potoczyło się jak należy. Wbrew często pojawiającym się opiniom, nie zachęcałbym pasażerów do czynnej interwencji w takich sytuacjach. Nawet jeśli ktoś czuje w sobie, niczym Superman, nadzwyczajną moc, lepiej nie prowokować nieszczęścia. Nigdy nie wiadomo, kim jest napastnik, czy nie ma w kieszeni noża, ani co wcześniej łykał lub wąchał.
Jedno mi tylko zgrzyta w tej historii. To słowa policjanta: „Jeśli czyn 21-latka zostanie zakwalifikowany jako chuligański, grozi mu nawet 1,5 roku pozbawienia wolności”. Jeśli to czyn „chuligański”... „nawet” 1,5 roku więzienia. Brzmi to jak żart i na pewno nikogo nie odstraszy.
