Ale gdy przechodziłam przez bramki bezpieczeństwa - co mi się przytrafiło niedawno na lotnisku i w pewnym zabytku - odzywał się alarm. Nie każdy może mnie rozebrać do gołej skóry, więc wreszcie mnie przepuszczali, ale...
PRZECZYTAJ:Kwasu ani noża do bydgoskiego sądu nie wniesiesz. Sprawdziliśmy to!
Jakiś system ochrony miejsc użyteczności publicznej (nie tylko sądów) w tych trudnych czasach prowadzić trzeba. Jak jednak dowodzą te proste przykłady, bywa on zawodny, zwłaszcza tam, gdzie sprawdza się hurtowo tysiące osób.
Dobrze, że nie udała się wczoraj dziennikarska prowokacja „Expressu” i nasz reporter nie dostał się do bydgoskiego sądu z „podejrzanym” przedmiotem. Byłoby miło być przekonanym, że tak dziać się będzie zawsze, także wtedy, gdy ucichnie medialny szum po wydarzeniu z Łodzi. Szkoda jednak, że tak mądrzy będziemy tylko do następnego razu, gdy okaże się, że jakiś szaleniec wynalazł nowy sposób na obejście zabezpieczeń i uśpienie czujności. Jak, niestety, zawsze.