https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Najsłabszy Kowal w Polsce

Adam Luks
Piaszczysta ziemia, na której nie rosną nawet ziemniaki - jedynie sosny czują się tu dobrze - rozpadające się domy i chleb kupowany „na zeszyt”. Tak biednie jak w gminie Kowal nie żyje się w żadnym innym miejscu kraju.

Piaszczysta ziemia, na której nie rosną nawet ziemniaki - jedynie sosny czują się tu dobrze - rozpadające się domy i chleb kupowany „na zeszyt”. Tak biednie jak w gminie Kowal nie żyje się w żadnym innym miejscu kraju.

<!** Image 2 align=right alt="Image 29460" >- Jesteśmy najbiedniejsi w całym kraju? To niemożliwe - Marek Szubski, wójt gminy Kowal, nie może ochłonąć z wrażenia. Właśnie przedstawiliśmy mu wyniki badania siły nabywczej Polaków, przeprowadzonego niedawno przez agencję GFK Polonia. Okazuje się, że średnie dochody mieszkańców tej wiejskiej gminy, położonej w południowo- -wschodniej części Kujawsko-Pomorskiego są o 51 proc. niższe niż zarobki przeciętnego Polaka.

Nędzy nie widać...

- Przecież notujemy dynamiczny rozwój - niedowierza wynikom analizy wójt. - Wszystkie wsie są stelefonizowane i połączone siecią wodociągową. Dysponujemy nowoczesnym składowiskiem odpadów i dobrze utrzymaną siecią dróg. Jesteśmy w trakcie kanalizowania wszystkich miejscowości.

Infrastruktura to, widocznie, nie wszystko. Z okien gabinetu wójta nędzy nie widać. Urząd Gminy mieści się w centrum małego, ale sympatycznego miasteczka Kowal, gdzie urodził się podobno sam Kazimierz Wielki. Zadbane drzewa rzucają cień na czyste chodniki. W głębi gminy realia wyglądają inaczej.

Gorzej by się nie dało

- Bida! Bida straszliwa! - narzeka Marianna Świderska, leciwa mieszkanka wsi Dębniaki, oddalonej od Kowala o 4 kilometry. W przeciwieństwie do wójta gminy, kobieta wynikami analizy zdziwiona nie jest. - Może być, że tu u nas najgorzej w całej Polsce. Gorzej już po prostu by się nie dało.

Świderscy mają 5-hektarowe gospodarstwo. Ziemię obsiewają co roku, ale na piaszczystej glebie nie chcą rosnąć nawet ziemniaki. Mają też jedną chudą krowę, którą i tak pewnie będą musieli sprzedać przed zimą. - A za co to biedne bydlę wykarmię? - pyta Adam Świderski. - Dla nas ledwo na jedzenie starcza, a przez tę suszę nasze marne plony do reszty szlag trafił. Obejście o gruntowny remont się prosi: okna w domu trzeba powymieniać, dach cieknie, stodoła się wali...

Jednak o sprzedaży ziemi gospodarze nie chcą nawet słyszeć. - Rodzice w grobach by się poprzewracali - denerwuje się na samą myśl Marianna Świderska.

Przy piaszczystej drodze biegnącej środkiem Dębniaków jest sporo rozpadających się chatek z krytymi strzechą dachami. Większość od dawna stoi pusta. Kiedyś we wsi był sklep. Zamknięto go jednak dwa lata temu. Tutejsi mieszkańcy nawet zimą woleli jeździć rowerami po zakupy do Kowala, bo w mieście chleb można było kupić o kilka groszy taniej.

O sile, a raczej słabości nabywczej mieszkańców gminy Kowal sporo powiedzieć może Ewa Gientka, właścicielka sklepu w sąsiedniej wsi Krzewent: - Nawet chleb wielu tutejszych „na zeszyt” bierze - opowiada kobieta. - Staram się być wyrozumiała, wiem przecież, że z roli na tych piaskach nie da się wyżyć. Czasem ludzie sobie dorabiają zbierając jagody, ale w tym roku susza...

Bliskość lasu daje jednak szansę na przeżycie. Część mieszkańców wsi znalazła zatrudnienie w tartakach, inni dorabiają zbijając drewniane palety. - Nie jest to jednak intratne zajęcie, bo limity drewna są bardzo ograniczone - narzeka Marian Zeremba, niegdyś kowal, dziś bezrobotny. - Myślałem, żeby wykorzystać kowalski fach i otworzyć pracownię rzemiosła artystycznego, ale nic z tego nie wyszło. Skonstruowałem sobie heblarkę i trochę na ciesielce dorabiam. Trudno związać koniec z końcem.

<!** reklama left>Z powodu wyjątkowo kiepskiej gleby Krzewent to jedna z najbiedniejszych, ale też najbardziej urokliwych miejscowości w gminie Kowal. W pobliżu wsi znajduje się kilka jezior i duże kompleksy leśne, w tym Gostynińsko-Włocławski Park Krajobrazowy. - Postanowiliśmy wykorzystać te walory - mówi Łukasz Dedo, jeden z mieszkańców wsi, który wraz z rodziną prowadzi od niedawna gospodarstwo agroturystyczne „Rybakówka”. Stworzono tu pięć obszernych apartamentów. - Na razie wszystko jest na rozruchu.

W „Rybakówce” goszczą czasem zagraniczni miłośnicy ptaków. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że zastoiskowe Jezioro Rakutowskie, które widać z okien pensjonatu, jest ornitologicznym unikatem na skalę europejską. Tutejszy rezerwat to schronienie 98 gatunków ptaków, w tym orła bielika, bąka, kormorana i czapli białej. Niestety, jezioro wysycha. - Kilkanaście lat temu woda podchodziła niemal pod tę wieżę - opowiada Łukasz Dedo, wspinając się na tutejszy punkt widokowy. - Teraz trzeba dobrze wytężyć wzrok, aby wśród krzaków porastających brzegi w ogóle dostrzec jezioro. Nikt się tym jednak nie przejmuje, a istnieją przecież niedrogie sposoby uratowania tego bezcennego rezerwatu.

Wysychanie jeziora oznacza dla wsi utratę największego, choć niedocenianego w pełni skarbu. Zbiornik może przecież przyczynić się do poprawy sytuacji bytowej mieszkańców. - Często powtarzam, że w tej okolicy drzemie olbrzymi potencjał turystyczny - przekonuje Jan Nowicki, znany aktor, który urodził się w Kowalu, a od kilku lat spędza wolny czas w swojej krzewenckiej rezydencji nad pobliskim Jeziorem Lubiechowskim. - Na rolnictwie tutejsi mieszkańcy się nie dorobią. Pola obsiewane są tu właściwie tylko dlatego, że rolnikom z dziada-pradziada wstyd byłoby ich nie obsiać. Wszyscy wiedzą, że dobrze rosną tu wyłącznie sosny. A skoro tak, to należy sadzić sosny, inwestować w teren, upiększać go, a potem sprzedać za grubą forsę, albo samemu założyć gospodarstwo agroturystyczne. W tym tkwi szansa tych ludzi, staram się ich do tego namawiać.

A może letnisko?

O tym, że turystyka równa się pieniądze, mieszkańcy Krzewentu mogli się już przekonać. W budowę domu Nowickiego zaangażowanych było wielu ludzi z okolicy, a jedna osoba została zatrudniona na stałe do opieki nad posiadłością. Podobnych rezydencji mogłoby powstać znacznie więcej. O zakupie ziemi nad Jeziorem Lubiechowskim myśli np. znany rysownik Andrzej Mleczko. - Znam jeszcze kilka innych osób, zauroczonych pięknem kujawskiej ziemi i gotowych budować tu domy letniskowe - zapewnia Jan Nowicki. - Należałoby jednak stworzyć im odpowiednie warunki. Tymczasem brakuje tu planu zagospodarowania przestrzennego, a wiele kwestii własnościowych wymaga wyprostowania. Czasem mam wątpliwości, czy władzom gminy w ogóle na tym zależy.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski