– To ustawa, która w ponad połowie dotyczy naszego miasta i ważnego problemu – terenów skażonych – mówił Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy. Proponowane rozwiązania dotyczą zdegradowanych obszarów w Jaworznie, Tarnowskich Górach i Zgierzu oraz powierzchniowo największych terenów pozachemowskich w Bydgoszczy. – Niestety ten projekt jest dla mnie tylko usprawiedliwieniem, że coś zrobiliśmy, ale tak naprawdę nie doprowadzi do rozwiązania problemu – stwierdził.
We wtorek 25 kwietnia projekt ustawy o wielkoobszarowych terenach zdegradowanych, przedłożony przez ministra klimatu i środowiska, został przyjęty przez Radę Ministrów. – Projekt ma na celu usunięcie i ograniczenie negatywnego oddziaływania na środowisko i zdrowie ludzi wielkoobszarowych terenów zdegradowanych. Efektem nowych przepisów będzie zagospodarowanie lub zabezpieczenie odpadów stwarzających zagrożenie oraz oczyszczenie tych terenów – poinformowała KPRM we wtorek 25 kwietnia.
W komunikacie wśród najważniejszych rozwiązań wymieniono m.in. zdefiniowanie wielkoobszarowych terenów zdegradowanych, nałożenie na Głównego Inspektora Ochrony Środowiska obowiązku prowadzenia ich ewidencji, wskazanie organów administracji odpowiedzialnych za poprawę stanu środowiska i zasad oraz źródeł finansowania przedsięwzięć.
Jak mówił prezydent Bydgoszczy, ustawa jest przerzuceniem odpowiedzialności z rządu na samorząd, który nie jest przygotowany do realizacji takiego zadania. Ponadto dodał, że nie ma w projekcie zagwarantowania pieniędzy na rozwiązanie problemu. Rafał Bruski zaznaczył, że temat na sesji Rady Miasta omawiany jest po raz trzeci, a uwagi, jakie mieli samorządowcy, nie tylko z Bydgoszczy, nie zostały uwzględnione w projekcie.
Zastępczyni prezydenta Maria Wasiak przypomniała historię korespondencji prowadzonej z Ministerstwem Klimatu i Środowiska w sprawie projektu ustawy. Rafał Bruski zgłaszając uwagi do projektu wskazywał m.in. że spowoduje one chaos kompetencyjny (dwuwładza na terenach zdegradowanych), nie jest to strategiczny program, który rozwiążę problem, a dodatkowo gminy zostaną obarczone coroczną opłatą w przypadku braku podjęcia działań.
Spór o finansowanie
– Rząd Prawa i Sprawiedliwości podejmuje ten trudny temat i próbuje wypracować rozwiązanie, które do tej pory nie funkcjonowało. O bydgoskim skażeniu zaczęto mówić bomba ekologiczna, jedna z największych w Europie m.in. dlatego, bo do tej pory nic nie zrobiono. Rząd wychodzi z systemową próbą rozwiązania problemu – uważa Grażyna Szabelska, radna z klubu PiS. Jej zdaniem w projekcie nie chodzi o dwuwładzę, a o współpracę samorządu z RDOŚ.
Dodatkowo radna wskazała, że środki na finansowania zadania są w projekcie wskazane – to m.in. pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego czy Funduszu Spójności. – Dzisiejsze obietnice, gdzie można szukać pieniędzy, znaczą tyle, że nie ma tych pieniędzy – odpowiedział Rafał Bruski. Podczas sesji dyskutowano również o kwestii możliwych kar – jak przekazała radna Szabelska autopoprawka wprowadzona do projektu ma dotyczyć zmniejszenia planowanej kwoty – 100 000 zł.
– Jeżeli pojawią się możliwości finansowania, zagwarantowane ich w taki, czy inny sposób, to czy podejmie się Pan tego wyzwania, czy jest pan w stanie podjąć rękawicę? – dopytywał radny Marcin Lewandowski. – Jeżeli będę miał narzędzie do działania, prawne i finansowe, to oczywiście to zrobię. Po raz trzeci mówię, że jak najbardziej będę musiał i chciał to zrobić, tylko muszę mieć możliwości – stwierdził prezydent Bydgoszczy.
