<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/blazejewski_krzysztof.jpg" >Przeciętny obywatel z sądami ma rzadko do czynienia. Znam osoby, które nigdy w życiu w żadnym sądzie jeszcze nie były i mają nadzieję, że nigdy tam nie trafią. Problemy sądownictwa ich nie obchodzą, ot, może tyle, by w towarzystwie na polską rzeczywistość ponarzekać, co jest w dobrym tonie. Na drugim biegunie są ci, którzy do sądu trafili jako poszkodowani i świadkowie i najczęściej nie mogą się nadziwić, jak wolno i w jak skomplikowany sposób funkcjonuje ta instytucja, mimo wieloletnich zapewnień, że już niedługo będzie lepiej.
Dla większości słowa te - jak do tej pory - są bez pokrycia. Jest też grupa, której taki stan odpowiada. To przeważnie stali klienci sądów, zasiadający zwykle na ławie oskarżonych, którzy mają nadzieję, że sądowe procedury pozwolą im na jeszcze trochę swobody albo tak skomplikują sytuację, że uda im się uniknąć odpowiedzialności.
<!** reklama>Sprawiedliwość jest ślepa - mówi znane porzekadło. Inni dodają, że jest ofiarą skomplikowanych przepisów, w których co rusz ktoś postanawia mieszać. Mówi się też o okupowaniu sędziowskich stanowisk oraz hermentyczności środowiska. W takim kontekście nie ma się co dziwić, że orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego odebrane zostało z wielkimi obawami już nie tylko o zator, ale nawet zapaść czy paraliż sądownictwa. Jak się jednak okazuje, powiedzenie, że strach ma wielkie oczy, nadal jest żywe i czasami, na szczęście, się sprawdza.