W przeciwieństwie do 70 proc. obywateli nienadużywających demokracji, czyli tych, którzy omijają urny wyborcze niczym Morawiecki mówienia prawdy w czasie kampanii, ja przynajmniej wiem, na kogo w niedzielę swojego głosu nie oddam! Jako osoba ignorująca modny dziś symetryzm poddaję aspirujących do władzy (za pomocą wypracowanych przez lata metod) weryfikacji z zakresu zarządzania miastem i regionem, w nieznacznej mierze psychiatrii, bo to przecież tylko wybory samorządowe, a one w mniejszym stopniu niż elekcje parlamentarne przyciągają kandydatów w znacznym lub przeciętnym stopniu obłąkanych. Miejscowe wariatki i tutejsi kretyni są nam aż nadto dobrze znani. Pomijając ich, nie głosuję na kandydatów obdarowanych dużymi rodzinami. Nie chcę słyszeć przez całą kadencję, że ich rodziny też muszą gdzieś pracować, co niby ma tłumaczyć zajmowanie lukratywnych stanowisk w urzędach i spółkach przez krewnych i znajomych zwycięzcy.
Nie popieram religijnych ultrasów, bo to wprost zapowiedź udziału kapłana na wszystkich, nawet mniej znaczących, uroczystościach szczebla miejskiego i wojewódzkiego. W najlepszym razie są to regularne święcenia, choćby świeżej dostawy alkomatów dla „drogówki” aż po niespodziewane, jak zawsze, nadejścia hiszpańskiej inkwizycji. Osoby świętsze od papieża to z reguły niespełnieni hipokryci, a ich wybór przeważnie kończy się obyczajowymi skandalami, czego, niestety, i u nas mieliśmy godne pożałowania przykłady.
Ze względu na trapiącą mnie ojkofobię nie mam w zwyczaju opowiadać się za osobami o poziomie patriotyzmu, przekraczającym szkodliwe dla otoczenia normy. Wybór tego typu obywateli na jakiekolwiek funkcje zaczyna się i kończy na permanentnym ich udziale w uroczystościach na cześć żołnierzy wyklętych, składaniu wieńców i bezsensownych przemowach na akademiach z okazji oraz ku czci. Owocuje wysypem pomników, uciążliwymi dla mieszkańców zmianami nazw ulic i placów, podziwianiem zapraszanych, bez umiaru, grup rekonstrukcyjnych na różnorakie, niekiedy wymyślone, rocznice.
Bez wątpienia mój dzisiejszy protokół nie wyczerpuje wszystkich znamion głupoty, ale od czegoś musiałem przecież zacząć... wybierać.