https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Myśliwi odpowiedzialni również za rozprzestrzenianie ASF

Sławomir Bobbe
Filip Kowalkowski
Mocno zdziwić się musiał bydgoszczanin, który w nocy na placu Chełmińskim zauważył spłoszonego łosia. To nie był zresztą pierwszy łoś biegający po Bydgoszczy.

Wcześniej inny zabłąkany egzemplarz wprawiał w osłupienie kierowców w okolicy ulicy Sporej. Łoś miał jednak szczęście, dzięki asyście policji i weterynarza udało mu się samodzielnie opuścić miasto i zniknąć gdzieś w krzakach.

Mniej szczęścia będą miały dziki, które też w mieście pokazują się regularnie. Te mają przenosić groźnego dla trzody wirusa ASF. Minister Jan Krzysztof Ardanowski wydał na nie wyrok, zachęcając koła myśliwskie do tzw. depopulacji, czyli mówiąc wprost - wybicia towarzystwa, najlepiej do nogi. Minister okazuje się więc takim samym miłośnikiem przyrody jak jego partyjny kolega, niesławnej pamięci Jan Szyszko. Jan Krzysztof Ardanowski zdaje się nie zauważać, a może o tym nie wie, że Komisja Europejska to właśnie myśliwych uznała za jedno ze źródeł zarażeniami ASF. To również myśliwi, poprzez dokarmianie dzików, odpowiadają za wzrost ich populacji.

Łoś biegał ulicami Bydgoszczy

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
przedwojenny "Kauczuk", którego głównym udziałowcem był mec. Bernard Ciszewski, stał się po II WŚ, matecznikiem łosi spod znaku UBoli. Pierwszym takim szpiclem, kapusiem był dojeżdżający codziennie z Torunia Tadeusz Rutkowski zajmujący stanowisko dyr. ds sprzedaży, a w czasie okupacji niemieckiej Hitlerjugend, Arbeitsdienst'em wywijający szpadlem jak gewehrą-Mauserem, by w końcu zostać Soldat'em Wehrmachtu.
Jego prawą ręką w kapowaniu i szpiclowaniu o mentalności Antka Bąka - naczelnego dyrektora, był absolwent bydgoskiej WSI Ernesta Pischingera i zarazem autentyczny szpicel i kapuś na stanowisku kierownika laboratorium inż. Zenon Skałecki, który w stanie wojennym swego kolegę ze Szkoły Powszechnej przybywającym każdorazowo służbowo do Stomila, nagrywał w swoim gabinecie, ostatni raz jesienią 1988 roku wraz ze Specsłużbami z W-wy, za co został awansowany na dyr. ds. produkcji, a kserokopia "słonych" RACHUNKÓW z tej libacji w Orbisie w Sali Malinowej i Savoyou, krążyła po całym Stomilu i jest Dowodem w sprawie, akceptowana przez inż. Zenona Skałeckiego w koszty ogólnozakładowe.
Politechnika Łódzka ,poupychała swych kapusi i szpicli w Stomilu na wężowni jako kierownika mgr inż. Jerzego Jurkowskiego, snoba palącego cygara i jego zastępcę, którzy w hierarchii kapowania awansowali na dyrektora i zastępcę w bydgoskiej POLLENIE, teraz opchniętej Niderlandom jako UNILEVER.
Pamiętajcie kapusie, żaden detergent ani zalczajer nie wyczyści wam waszego zapaskudzonego sumienia kapowaniem.WOW.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski