Zacznę mało oryginalnie od stwierdzenia, że współczesny rock z Wysp Brytyjskich jest jedynie bladym odbiciem tego z lat 60. i 70.
<!** Image 2 align=right alt="Image 140038" sub="Ostatnia płyta Muse to kawał dobrej muzyki Fot. Nadesłana">Są jednak wyjątki, o czym też nieraz już wspominałem. Jednym z nich jest grupa Muse. Jej nowy album „The Resistance” (Warner Bros.) to potwierdza.
Mieszanie styli
Podobno jej działalność budzi krańcowe oceny, acz bardzo dobra sprzedaż płyt zespołu tego nie potwierdza. Zgoda, muzyczny eklektyzm grupy może wywoływać pytanie, po co Matthew Bellamy tak miesza w stylach, po co wdaje się w romanse z orkiestrą tworząc quasi-symfonię („Exogenesis: Symphony Part 1, 2, 3”)? Czy nie lepiej pozostać tylko przy prostych, acz gustownie zaaranżowanych melodiach i hymnowych refrenach („Undisclosed Desires”)? Nie uważam, by tak twórczy zespół mógł stać w miejscu nie próbując flirtować, na przykład z formułą kojarzącą się z dorobkiem grupy Queen (chórki w „United States of Eurasia”). Nota bene nagranie to kończy Chopinowski nokturn, wspaniale zagrany przez Bellamy’ego. Podniosłość tej muzyki („Guiding Light”) jest od czasu do czasu łamana przez niemal hardrockowe numery („Uprising i Unnatural Selection” z hendriksowskim solo), co sprowadza muzykę Muse bliżej ziemi, choć i tak unosi nas ona na wysokie poziomy odbioru. Album kończy wspomniana już symfonia „Exogenesis”, rzecz nieco pretensjonalna, trochę napuszona, ale jest ona o niebo ciekawsza niż wypociny większości progrockowych grup, bazujących na zajechanych patentach z lat 70. (4,0).
„Studio Wąchock”
Poprzez swoje urozmaicenie stylistyczne i klimatyczne, nowa płyta Stanisława Sojki „Studio Wąchock” (Universal) jest wydawnictwem wielce interesującym. Z pewnością po jego pierwszym przesłuchaniu od razu wpadną w ucho dwa bezpretensjonalne - już dobrze znane z radia - kawałki. Obie przebojowe piosenki, czyli „Każdy kochać się chce” i „Zobacz we mnie człowieka” mają ten dodatkowy atut, że mimo swej prostoty słów i melodii, ani na chwilę nie trącą kiczem.
<!** reklama>Zupełnie inny obraz Sojki na tej płycie jawi się w połączonych ze sobą nagraniach „Monolog pajaca” i „Stary człowiek ogląda TV”. Mamy tu wycieczkę w krainę niemal eksperymentu muzycznego, ale i na tym polu pan Stanisław jest wiarygodny. Jeszcze inny klimat (taki bardziej ze Wschodu) pojawia się wraz z ukraińsko-białoruską piosenką ludową „Tiemna Noczka”, a w sferę popu artysta wprowadza nas już na dzień dobry wraz z angielskojęzyczną piosenką „Anybody” (taka sobie), by później podciągnąć poziom w nagraniu „To Love And To Lose”.
Na płycie znalazło się 11 piosenek, z których każda ma swoją historię, napisaną, m.in., przez Czesława Miłosza i Leopolda Staffa, ale też przez Piotra Bukartyka i samego autora. Mimo niejednorodności stylistycznej, płyty dobrze się słucha (3,5).
UWAGA!
- Już za tydzień kolejny „Świąteczno-noworoczny Quiz Muzyczny”.