https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Do trzech razy sztuka?

Andrzej Szczepkowski
„Notoryczni debiutanci” to zaskakujący tytuł dopiero drugiej płyty zespołu Muchy. Może trzecią opatrzą nazwą „Permanentni debiutanci”? Ale do rzeczy.

„Notoryczni debiutanci” to zaskakujący tytuł dopiero drugiej płyty zespołu Muchy. Może trzecią opatrzą nazwą „Permanentni debiutanci”? Ale do rzeczy.

<!** Image 2 align=right alt="Image 147365" >Poznaniacy to profesjonaliści,
o czym świadczy ten właśnie album. Udało się im nagrać dopracowany pod względem produkcyjnym krążek, na którym znalazło się wiele fajnych melodii i ciekawych historii. Jednak „Notoryczni debiutanci” (wydawca - Sony Music) to płyta zachowawcza, na której nie znajdziemy jakichś artystycznych szaleństw ani stylistycznych kombinacji. W miarę słuchania zaczyna po prostu nieco nudzić.

Muszę też dodać, że zupełnie nie odpowiada mi taki styl poprockowego grania, który wybrały Muchy. Preferują stosunkowo ładne piosenki, które rozpisują na brzdąkające i ugrzecznione gitary (singlowe „Przesilenie”), ale także
- niestety - na sentymentalne smyczki („W zasięgu ramion”)
i akordeon („Kołobrzeg - Świnoujście”). W wielu utworach czuje się zafascynowanie brytyjskim avant-popem, a to nie moja bajka. Po prostu kilku nagraniom przydałaby się odrobina dawnej zadziorności, a wówczas nie pojawiałoby się wspomniane poczucie monotonii.

<!** reklama>Muchy nagrały zestaw melodyjnych kawałków, które jednak jako całość w postaci albumu lekko rozczarowują. Może kolejny „debiut” wypadnie bardziej przekonująco?

White Stripes z kolei to jeden z najdziwniejszych zespołów w historii rocka. Złożony jedynie z dwóch osób, zdołał zdobyć uznanie krytyki i podbić serca słuchaczy na całym świecie. Jego fenomen tkwi głównie w osobowości Jacka White’a, chociaż i Meg White nie można odmówić charyzmy. Ich bezkompromisowy rock z niewielką domieszką bluesowego kołysania już od dziesięciu lat przyciąga surowym brzmieniem. Jak zresztą mogłoby być inaczej, skoro muzykę tworzą gitara, perkusja i głos Jacka? Jak więc ten duet brzmi na scenie? Można się o tym przekonać, słuchając albumu „Under Great White Northern Lights” (Third Man Records). Album składa się z filmu dokumentującego trasę zespołu po Kanadzie oraz krążka live. Trzeba przyznać, że oba robią wrażenie.

Reżyser dokumentu Emmett Malloy świetnie sfilmował podróżujący i koncertujący duet, którego występy odbywały się w tak nietypowych miejscach, jak łodzie, autobusy miejskie, ale też w prowincjonalnych mieścinach, w których o White Stripes pewnie nikt nie słyszał. Płyta audio to prawdziwa dźwiękowa petarda. Już w otwierającym album „Let’s Shake Hands” grupa pokazuje, że na koncercie potrafi wykrzesać energię większą niż niejeden metalowy band. Owszem, razi trochę - przynajmniej mnie - surowy dźwięk, ale mając do dyspozycji tak ubogie środki wyrazu, Jack i Meg i tak radzą sobie znakomicie. Źródłem sukcesu są emocje i spontaniczność na scenie, które pozwalają nawiązać niepowtarzalny kontakt z publicznością.

Ocena: 3/5

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski