Co robili lodzermensche, gdy interes prządł średnio, a kredyty naciskały? Wynajmował Bim-Boma - artystę kiepskiego, za to wysokiej klasy pijanicę i... przede wszystkim grackiego podpalacza. Jedna noc, jedno pudełko zapałek i kłopot z głowy...
Nie żebym, broń Boże, sugerował, iż w Kusowie ktoś za pomocą pożarów usiłuje uratować roczny bilans. To na pewno nieszczęśliwy zbieg okoliczności. A że zwierzęta przed świtem zdążyły się ewakuować z zagrożonej przez czerwonego kura obory? Zwierzęta są czujniejsze niż ludzie - przypomnijmy sobie gęsi kapitolińskie, które uratowały Rzym przed wrogiem. Swoją drogą, strażakom mimochodem przypominam o takiej formie protestu, jak strajk włoski. Mogą rozwijać swe węże powoli i dokładnie... Wszak to nasze wspólne, państwowe mienie.