Zobacz wideo: Nauczyciele z Bydgoszczy testują się na SARS-CoV2
Ów poseł - historyk skorzystał ze szybkiej ścieżki szczepień, otwartej podobno już to na mocy przywilejów pracowników uczelni medycznych (! Nareszcie wiadomo, po co Toruniowi bydgoskie Collegium Medicum?), już to z nieostrych przepisów dotyczących profilaktyki covidowej ogółu nauczycieli akademickich. Tłumaczenia te najlepiej skwitował PiS-owski minister zdrowia: poziom pięciolatka. Jak zwał, tak zwał, poseł po prostu wziął sobie – skoro dawali – deficytowy towar bez szarpnięcia sumienia. Bicia piany wokół zaszczepionej promocyjnie w grudniu grupki celebrytów wysłuchując pewnie bez mrugnięcia okiem, bez wątpliwości, jak należy być prawym i sprawiedliwym. Casus Girzyńskiego nie wyczerpuje sprawy systemowych ułomności polskiego (narodowego!) programu szczepień, balansującego między jedną a drugą wtopą. Swoi czy obcy - rujnują w ten sposób poczucie bezpieczeństwa starszych i młodszych czekających potulnie w kolejce na swój zastrzyk cudu.
